payssauvage payssauvage
1275
BLOG

Nie Madera, lecz chęć szczera zrobi z ciebie opozycji lidera

payssauvage payssauvage Nowoczesna Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Długo żyliśmy w ciemnościach niewiedzy i teorii spiskowych, ale na szczęście blask nowoczesnej prawdy rozproszył stęchłe wyziewy, rozsnuwane przez nienawistników. Były to jednak wyziewy grubymi nićmi szyte i wszyscy wiemy, lep jakiej propagandy kryje się za tymi nićmi. Oto okazało się, że "zwierzę" (polityczne) wcale nie siedziało na Maderze, nie "chrupało orzechów" i nie miało wszystkiego tam, gdzie sugerował wicemarszałek Senatu Adam Bielan, cytując na Twitterze przedwojenny wierszyk na temat Józefa Piłsudskiego ("Co to za zwierzę?/ Siedzi na Maderze,/ Orzechy chrupie/ I ma wszystkich w d..."). Prawda na temat tajemniczej ekskursji Ryszarda Petru - bo to oczywiście on jest tym politycznym zwierzęciem - jest całkiem, ale to po prostu całkiem, inna. Z wiarygodnego źródła (to znaczy od samego Ryszarda Petru oraz jego koleżanek i kolegów z partii) wiadomo bowiem, że lider Nowoczesnej nie wyjechał na Maderę, tylko nie wiadomo gdzie, ale wiadomo, że nic to nikogo nie powinno obchodzić, bo to wyłącznie jego sprawa, gdyż wyjechał prywatnie w celach służbowych (ten fragment Petru z panią Lubnauer powinni jeszcze dopracować), no i, rzecz jasna, nie miał wszystkiego tam, gdzie Słońce nie dochodzi. Co to, to nie, bo oczywiście przez ten cały czas, kiedy go nie było w kraju, Petru był „najboleśniej zatroskany" nie tylko „o tę Polskę, o Ojczyznę”, ale również (a może – zwłaszcza) o demokrację, skutkiem czego przybyło mu zmarszczek i ubyło kilogramów. A poza tym już wrócił, więc po co ta mowa?

 

(Schmidt Jooo-a-a-nnaaa smuuutną ma twaaarz...)

 

Po tym krótkim przerywniku muzycznym możemy kontynuować, aby odnotować karygodne zachowanie sił „światłości i postępu”, które - to przykre, ale taka jest prawda - utraciły (miejmy nadzieję, że tylko na krótką chwilę) czujność rewolucyjną i skrytykowały wycieczkę Ryszarda Petru - człowieka bez skazy dzierżącego wysoko sztandar nowoczesności i walczącego bohatersko o pomyślność ludu pracującego w bankach i korporacjach. Uczynił to nie tylko, jak się dotąd wydawało, najwierniejszy z wiernych syn ziemi czerskiej - to znaczy Paweł Wroński, ale również jego redakcyjna koleżanka - Dominika Wielowieyska, którzy (pierwszy na łamach „Gazety Wyborczej”, a druga na antenie Radia TOK FM) wbili zdradzieckie noże w przepełnione troską o demokrację serce Ryszarda Petru. Noże były oczywiście zdradzieckie, ale na szczęście cyrkowe, to znaczy takie, których ostrze chowa się w rękojeści, nie czyniąc człowiekowi nimi „zaatakowanemu” żadnej krzywdy.

 

Wroński wprawdzie psioczył, że „skoro jeden z orędowników walki do końca w obronie demokracji jedzie sobie na urlop, może to rodzić nieuzasadnione podejrzenie, że ani protest nie jest tak ważny, ani demokracji nie ma już sensu bronić.”, ale na szczęście redaktor „Gazety Wyborczej” w całej sprawie dostrzegł nie tylko plusy ujemne, ale i plusy dodatnie w postaci głosów optymistów. „Optymiści twierdzą, że skoro Petru pojechał na urlop, prezydent Andrzej Duda na narty, a marszałek Sejmu Marek Kuchciński (odpowiedzialny za całe to zamieszanie w Sejmie) chodzi po Beskidach i opukuje świerki, to opowieści Jarosława Kaczyńskiego o kanapkowym puczu, próbie zorganizowanego przejęcia parlamentu siłą są brednią.

 

Również Dominika Wielowieyska tak ostro krytykowała Ryszarda Petru, że aż wyszła jej z tego krytyka Andrzeja Dudy. Wielowieyska (podobnie zresztą, jak i Wroński) przypomina bowiem trochę tego sowieckiego robotnika ze starego kawału. Facet pracował w fabryce wózków dziecięcych, a że urodziło mu się dziecko i nie stać go było na zakup wózka, to postanowił wynosić z zakładu po jednej części i zmontować taki pojazd w domu. Ale jak by tych części nie składał - zawsze wychodził karabin maszynowy. Dziennikarce „Gazety Wyborczej” nawet z krytyki Ryszarda Petru wychodzi krytyka obozu rządzącego. Zresztą, oddajmy głos samej Wielowiejskiej. Powiedziała ona, co następuje: "Wyjazd Ryszarda Petru do Portugalii to fatalny błąd wizerunkowy. W sytuacji, kiedy opozycja okupuje Sejm i rzeczywiście mamy kryzys parlamentarny związany z działaniem różnych instytucji państwa, lider jednej z dwóch ważnych partii opozycyjnych nie powinien wyjeżdżać z Polski. (...) Tego się nie robi. Po prostu siedzi się w Polsce, i tyle. To jest porównywalne z tym, o czym mówi Kaczyński, że w Polsce mamy pucz... I to jest zabawne, że w czasie puczu Andrzej Duda wyjeżdża na narty. Muszę powiedzieć, że jest to totalna groteska. Nie słyszałam o takiej historii na świecie, żeby w czasie puczu głowa państwa jechała na narty."

 

A ja się zastanawiam, czy Dominika Wielowiejska naprawdę wyobraża sobie (bo takie odnoszę wrażenie), że opozycja przyszła do prezydenta i grzecznie go poinformowała o tym, że zamierza sparaliżować prace Sejmu? Że – dajmy na to – Schetyna, razem z Petru i Kosiniakiem-Kamyszem przyszli do Pałacu Prezydenckiego i powiedzieli tak: „Andrzej, słuchaj, przyszliśmy tu razem z Ryśkiem i Władkiem, żeby Ci powiedzieć, że 16 grudnia my będziemy organizowali takie, no wiesz, takie siłowe przejęcie władzy, rozumiesz? No i chodziłoby o to, żebyś Ty wtedy nie wyjeżdżał z Warszawy. Bo wiesz, wtedy Wam będzie łatwiej to wszystko opanować i nam uniemożliwić skuteczne dokonanie tego puczu, co go już od dwóch miesięcy planujemy. Aha, oczywiście o wszystkim poinformuj Jarka, żeby tez wiedział. No i Mariuszka też poinformuj, żeby on ściągnął dodatkowe siły policyjne, rozumiesz… A… Czekaj. Żebyście nie mieli za dużo roboty, to my tutaj na kartce Wam napisaliśmy wszystko, godzina po godzinie, jak to się będzie odbywało. Petru, dawaj tę kartkę, do cholery! I tutaj masz rozpisane wszystko, ale jakby coś było niejasne, to dzwoń. A! Mówię Ci, jakie jaja będą! Bo tam u nas jest taki jeden gościu, Diduszko się nazywa, rozumiesz… I, mówię Ci, on w pewnym momencie położy się… Albo nie, nie powiem Ci, to będziesz miał niespodziankę. Tylko pamiętajcie, żebyście tego Diduszkę obserwowali i filmowali, bo jego zachowanie kompletnie nas skompromituje w oczach opinii publicznej, więc wiesz… To się Wam może naprawdę przydać. Aha! Tu masz zdjęcie tego gościa, żebyście widzieli który to. Zresztą my też go będziemy filmowali, tak że jakbyście tam czegoś na tych swoich taśmach nie mieli, to my Wam podeślemy nasze w każdej chwili. Tak, że… A! I naprawdę, bardzo Cię proszę, nie wyjeżdżaj wtedy na narty. Pamiętaj! No to nara!" A prezydent Duda to wszystko zlekceważył i jednak pojechał na te narty. Czy tak, pani Dominiko?


Nietrudno się domyślić, że te dąsy Wielowiejskiej i Wrońskiego są po to, żeby siłom światłości i postępu nikt nie zarzucił, iż nabrali wody w usta w sprawie, o której huczały media na całym świecie. Teraz dziennikarze od Michnika mogą powiedzieć: "No, jak to? Przecie krytykowali my. Tymy rencami!" Jednak poza zapewnieniem sobie alibi siły "światłości i postępu" z ulicy Czerskiej i Wiertniczej Ryszardowi Petru krzywdy nie zrobią i trwać będą przy nim wiernie, niczym niegdyś przy Donaldzie Tusku. Petru może być pewien, że z tej strony żadne wycieczki na Maderę mu nie zaszkodzą i wystarczy odrobina chęci, a w oczach "Gazety Wyborczej" i TVN zawsze będzie "liderem opozycji", premierem in spe, a okrzyknięto by go  nawet prezydentem, ale coś musi zostać dla Roberta Biedronia. Dla mnie zagadką pozostaje tylko, czy Ryszard Petru zacznie tę swoją uprzywilejowaną pozycję wykorzystywać tak samo, jak niegdyś to czynił obecny „prezydent Europy”.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka