payssauvage payssauvage
1917
BLOG

O radości z zaprzysiężenia Andrzeja Dudy

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 32

Hej Bronku, nie bądź ponury, rozwiń skrzydła, dziób do góry” – chciałoby się sparafrazować hasło słynnej akcji „Orzeł może” i wlać w ten sposób otuchę w serce byłego już na szczęście prezydenta Komorowskiego, który coś nam ostatnio skapcaniał i wygląda, jak dętka, z której ktoś spuścił powietrze. Czyżby martwił się, że – w związku z zakończeniem kadencji – nie będzie mógł już wydawać kolejnych dziesiątek tysięcy złotych z państwowej kasy  na „projekty graficzne serii upominków prezydenckich z motywem wiewiórki”? Nawiasem mówiąc, zupełnie nie rozumiem dlaczego akurat z motywem wiewiórki – przecież w jego przypadku bardziej by pasował suseł. W końcu w czasie minionych pięciu lat pan Bronisław głównie spał pod żyrandolem i tylko jak go Nałęcz szturchnął łokciem w bok, to się zrywał i albo leciał palić znicze na grobach sowieckich sołdatów, którzy po trupie Polski chcieli rozpalić pożar komunistycznej rewolucji, albo basując Niemcom nie mógł się nachwalić Stauffenberga, który kijem chciał polskich „podludzi” zapędzić do przymusowej roboty na rzecz tysiącletniej Rzeszy, względnie robił coś równie mądrego i pożytecznego dla kraju.

Zresztą już mniejsza z tym, bo ciekawsze jest to, że niewesoły (z powodu przegranej) Bronek ma dostać instytut własnego imienia, który podobno będzie się nazywał Amici Poloniae. A mi kaktus na dłoni wyrośnie, jak pan Bronek i jego kumple, to są amici Poloniae, czyli przyjaciele Polski (chyba, że „Ludowej”, ale w takim razie trzeba to wyraźnie napisać). Amici Germaniae, albo Russiae – to już prędzej. Poza tym, po co od razu gadać po łacinie, skoro można po polsku. Ja proponuję nazwać tę placówkę – Wierny Sowietom Instytut. Składnia może trochę nie bardzo, ale za to skrót jaki! Aż miło popatrzeć. A, no i jeszcze jakieś logo by się zdało. Koniecznie! Sierp i młotek, wprawdzie już zajęty, ale ten młotek tak kusi i nęci (zwłaszcza, jako symbol potencjału intelektualnego pana Bronisława), że po prostu trzeba go wykorzystać, wsadzić do garnka z bigosem, a całość umieścić na tle tarczy różowej, niczym fikuśne ineksprymable, które Kasia Tusk zaleca nowoczesnym damom na swym blogu modowym. I voila! Jaki patron, taki instytut, a jaki instytut, takie logo.

No, już dobrze. Rozpisałem się o tym całym Bronku (zupełnie, jak by było o czym),  a tymczasem przecież chciałem pisać o Andrzeju. Andrzej Duda złożył dzisiaj prezydencką przysięgę i został oficjalnie głową polskiego państwa. Ledwie A. Duda został Prezydentem RP, a już zyskał miłość i poklask wszystkich satyryków. Jak to możliwe? Bardzo prosto – Prezydent Duda nie będzie tym ludziom odbierał chleba od ust, co nagminnie i z uporem godnym lepszej sprawy czynił Bronisław Komorowski, ośmieszając siebie, a przy okazji niestety i Polaków, którzy – głosowali na niego, czy nie – dość, że mieszkali w kraju, którego on był głową. Co z tego że pustą? Głowa, to głowa, więc cześć odium spadała na barki nieszczęsnego Narodu Polskiego. Tak więc satyryków mamy odfajkowanych. Kto tam jeszcze lubi Dudę? No, oczywiście, że kucharze. Wreszcie, prezydent zajmie się sprawami państwowymi, a nie będzie ich pouczał, jak się gotuje bigos – że „mięso długotrwale gotowane” i takie tam. Oni  to wiedzą! Kto jeszcze? Jasne, że hydrolodzy i zoolodzy o specjalizacji – fauna mórz i oceanów. Pierwsi, bo prezydent nie będzie wchodził w ich buty stwierdzeniami typu „woda ma to do siebie, że się zbiera, a potem spływa do Bałtyku”, a drudzy, bo będą się mogli skupić na badaniach kaszalotów bez obawy, że głowa państwa im to utrudni ośmieszając te, skądinąd podobno sympatyczne, zwierzęta swymi wypowiedziami.

Zresztą Andrzej Duda cieszy się sympatią nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Cenią go np. w Kwaterze Głównej NATO, gdzie nie musza się obawiać, że „jest już przygotowana strategia naszego [Polski] wyjścia” z tej organizacji. Z chwilą zaprzysiężenia Prezydenta Dudy korki od szampana strzeliły nie tylko w siedzibach organizacji międzynarodowych. Również głowy innych państw odetchnęły z ulgą. Na ten przykład królowa Szwecji, która wreszcie będzie mogła spokojnie wypić szampana i nie będzie musiała nerwowo rozglądać się na boki w obawie, że zjawi się Bronek i zwędzi jej kieliszek sprzed nosa, albo prezydent Obama, któremu nikt nie będzie mu się w wtrącał w pożycie i sztorcował, że żonę trzeba sprawdzać, czy jest wierna. Zadowolony jest również prezydent Francji, który może spokojnie przyjechać do Polski, bez obawy, że go wyślą na deszcz bez parasola.

Ja też się cieszę, z objęcia urzędu przez Andrzeja Dudę, bowiem z tą chwilą kończy się epoka niepodzielnego panowania Platformy Obywatelskiej w polskim życiu publicznym. Partia ta polską politykę sprowadziła do nadskakiwania Berlinowi, płaszczenia się przed Moskwą, skazywania opozycji na „wyginięcie” i marginalizacji dużej części Polaków tylko dlatego, że cenią tradycję i patriotyzm (prawdziwy, a nie sprowadzony do baloników i kotylionów) i nie chcą tańczyć wokół złotego cielca „nowoczesności” w rytm tamtamów szamanów z Brukseli. Z chwilą, kiedy Andrzej Duda został Prezydentem RP ludzie ci znów poczuli, że we własnym państwie są u siebie. To bardzo dużo.

Wszystkiego dobrego, Panie Prezydencie!

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka