payssauvage payssauvage
3837
BLOG

Jak "sieroty z Aleppo" uciekały przed kolumną rządowych limuzyn

payssauvage payssauvage Wypadki Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

Jeszcze nie tak dawno polityczne sieroty z PO bardzo martwiły się o "sieroty" z Aleppo, których, nawiasem mówiąc, nigdy nie było, bo w piśmie prezydenta Sopotu Karnowskiego była mowa o przybyciu do Polski dzieci z rodzinami. Ja wiem, że opozycja specjalnej troski i basujący jej propagandyści nazywający siebie "dziennikarzami" mają kłopoty z logiką i językiem polskim, więc tłumaczę, że jeżeli dziecko ma rodzinę, to znaczy, że nie jest "sierotą". Tłumaczę bez wielkiej nadziei, że coś do tych czerepów dotrze, a moja nadzieja jest tym mniejsza, że taki na przykład Szczerba z PO podobno kiedyś należał do Zakonu Rycerzy Kolumba, ale kiedy się go ogląda i słucha tego, co mówi, to nie sposób oprzeć się natrętnemu wrażeniu, że jedyne, co ten facet ma wspólnego z rycerzem, to zakuty łeb. I bynajmniej nie jest to w Platformie wyjątek - raczej odwrotnie.


Jednak "sieroty" z Aleppo to już pieśń przeszłości, co pewnie zmartwi posłankę Pomaskę, która jeszcze niedawno lansowała się przed kamerami i z twarzą wykrzywioną troską odgrażała się, że "nie zostawimy sprawy dzieci z Syrii, które chciał przyjąć Sopot, bez wyjaśnienia ze strony premier Beaty Szydło i MSWiA”. Pomaska zresztą chyba w ogóle ma pecha w życiu (już nie mówiąc o tym, że ma pH w ustach), co objawia się tym, że co i rusz doznaje ona straszliwego męczeństwa. Przed paru laty doznała takiego męczeństwa, kiedy jadąc rowerem natknęła się na ołtarz wzniesiony z okazji święta Bożego Ciała, który ktoś na chwilę ustawił na ścieżce rowerowej, żeby go stamtąd po chwili zabrać. To stało się przyczyną histerii, której Pomaska dała upust na Twitterze żaląc się, jak to nie mogła przejechać tamtędy rowerem. Niedawno z kolei posłanka PO doznała straszliwego męczeństwa z rąk złowrogiego Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS podobno wytrącił jej z ręki telefon komórkowy, z którym Pomaska łaziła po Sejmie i filmowała wszystko, co się rusza, żeby potem wrzucać to na portale społecznościowe. Nie wiem, czy faktycznie Kaczyński coś tam jej z ręki wytrącił, ale ta historia przypomniała mi scenę z filmu "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?", w której do kierownika sklepu przychodzi klient i żali się, że kurczaka podała mu nie ekspedientka, tylko sprzątaczka brudną ścierką. Na to wpada rzeczona sprzątaczka i krzyczy: "Ścierkę, ścierkę mi wyrwał, moje narzędzie pracy!" 


Ale już mniejsza o to całą Pomaskę, bo chodzi o to, że Platforma Obywatelska wraz z Nowoczesną dały sobie spokój z "sierotami" z Aleppo i teraz, jak się wydaje, próbują politycznie zdyskontować nie wojnę w Syrii, tylko wypadek premier Szydło. Oto niejaki Sowa z Nowoczesnej (przekonanie, że sowy są mądre chyba jest trochę na wyrost) oraz Budka z PO organizowali konferencję prasową w miejscu, gdzie doszło do wypadku z udziałem szefowej rządu, w trakcie której ten drugi  stroił się w szaty obrońcy obywateli, chroniących ich przed straszliwym "państwem PiS". Budka stwierdził: "Ten młody, 21-letni mieszkaniec Oświęcimia został wczoraj pozostawiony sam sobie. Przez 40 minut czekał przewieziony z komendy policji na miejscu zdarzenia, żeby później składać zeznania. Ten młody człowiek został przesłuchany bez adwokata. Ten młody człowiek mówi, że absolutnie nie przyznał się do winy. Ten młody człowiek twierdzi, że nie słyszał sygnałów dźwiękowych. Jest mnóstwo mieszkańców, którzy również podobnie zeznają" (za portalem TVN 24). Muszę przyznać, że jestem pod dużym wrażeniem tej konferencji prasowej i uważam, że Platforma powinna ich organizować jak najwięcej, a na wszystkie wysyłać skrzeczącego, łysego gościa o urodzie ogrodowego skrzata. Dzięki temu poparcie dla tej partii przebije sufit i osiągnie 1000 proc. A jak dalej będą się posługiwać takimi protekcjonalno-urzędniczymi sformułowaniami typu: "ten młody człowiek" (Budka mógł po prostu powiedzieć "kierowca Seicento") - co, nawiasem mówiąc, przypomniało mi nieśmiertelny "ten kraj" -, to nawet 2000. 


Wprawdzie Budka i Sowa jako obrońcy obywateli wyglądali tak samo wiarygodnie, jak Pomaska troszcząca się o "sieroty" z Aleppo, ale to pokazuje jaki jest spin opozycji specjalnej troski i pasujących jej propagandystów, nazywających się "dziennikarzami". Oto straszliwe "państwo PiS" gnębi obywateli, których własną piersią zostawiają Budka z Sową. Temu również służą artykuły publikowane przez Czerską, opowiadające o tym jak to kolumna rządowa pędzi przez Oświęcim w tę i z powrotem na złamanie karku, o czym mówią przyjęci "świadkowie" (oczywiście anonimowi): "starszy pan", "ekspedientka" z pobliskiego sklepu oraz "pan Andrzej" (swoją drogą ciekawe skąd się tam wziął Rzepliński...). Aż dziw, że dziennikarze specjalnej troski nie dopisali do swojego raportu wstrząsającej relacji o tym, jak to przez Oświęcim szły sobie biedne "sieroty z Aleppo", które w ostatniej chwili uniknęły staranowania przez kolumnę rządowych limuzyn (oczywiście nieoznaczoną), pędzącą 1000 km na godzinę. Na szczęście, w ostatniej chwili uratował je przemiły pan Ahmed, który sprzedaje w budce nieopodal pyszne i zdrowe kebaby wołowe, a prywatnie jest gejem, którego gnębi miejscowy proboszcz napuszczając na niego na niego słuchaczy Radia Maryja - o czym z przyjęciem informują naoczni "świadkowie": pan Bonawentura i pani Amicycja. Uważam, że to jest ogromne niedopatrzenie i nie wiem jak Michnik, ale ja za taką fuszerkę pojechałbym funkcjonariuszom po pensji. 


Nawiasem mówiąc, to wszystko, co pozornie wygląda na zwykłe chamstwo i zezwierzęcenie, czyli robienie sobie żartów z wypadku szefowej rządu, w którym mogła ona zginąć, to nie jest tylko wynik braku empatii i kultury (nie cierpię Ryśka Petru, ale po wypadku, po którym szef Nowoczesnej wylądowałby w szpitalu, a samochód byłby skasowany, nigdy bym nie napisał: "z drogi śledzie, Petru jedzie", ani niczego podobnego). Oczywiście, w wielu wypadkach to właśnie o nienawiść pozbawiającą wszelkich ludzkich odruchów chodzi, ale te wszystkie memy, żarty, śmieszkowanie to też jest element kampanii dezinformacyjnej, która ma za zadanie utrwalić w opinii publicznej "narrację" (wersję wydarzeń), lansowaną przez opozycję. Trzeba bowiem pamiętać, że od czasu objęcia władzy przez PiS mamy do czynienia z wojną propagandową w której bronią są właśnie "fakty prasowe". A to słyszymy, że nie jechali na sygnale, a to, że wprawdzie jechali, ale na świetlnym, a nie dźwiękowym itd., itp.


Ja wiem, że takie konferencję jak występy Budki i Sowy mogą śmieszyć albo irytować, ale ja bym tego nie lekceważył. Tutaj bowiem nie chodzi o tę, czy inną konferencję prasową ale o stałe i metodyczne wbijanie opinii publicznej do głów obrazu PiS-u, jako partii oderowanej od problemów obywateli, "wożącej się za nasze" i patrzącej tylko jakby tu jak najwięcej stanowisk obsadzić swoimi - czyli... Platformy-bis. W odwodzie jest zawsze pewien pożyteczny idiota: grajek, kumpel Grzegorza Ja-Cię-Zniszczę, który w razie czego głosem zachrypłym z przepicia będzie bredził: "PiS, PO - jedno zło", albo na Facebooku zamieści zdjęcie karambolu, z podpisem "zjazd polityków PiS". O ile sprawa Trybunału Konstytucyjnego, czy nawet tych nieszczęsnych "sierot" z Aleppo wyborców średnio obchodzi, o tyle takie wypadki, jak ten pod Oświęcimiem już obchodzą ich jak najbardziej. O ile bowiem mało który Polak jest sędzia Trybunału Konstytucyjnego, albo "sierotą" z Aleppo, o tyle większość z nich ma prawo jazdy i samochód i jeżeli uwierzą, że mogą być staranowani przez rządową limuzynę, bo BOR-owcy mają w zwyczaju jeździć "na łeb na szyję", to PiS może mieć problem. Jak zabójczo skuteczna może być propaganda, jeżeli jest ona właściwie ukierunkowana, to znaczy skupia się na sprawach bezpośrednio interesujących wyborców pokazał przypadek Bartłomieja Misiewicza. Ja wiem, że tutaj mamy do czynienia z szeroko zakrojoną akcją deinformacyjną, dodatkowo mającą najprawdopodobniej na celu zemstę za wykurzenie z CEK NATO  wojskowych, którzy chcieli sobie tam uwić gniazdko, żeby przeczekać rządy PiS-u, ale dla kwestii, o których tutaj piszę to nie ma najmniejszego znaczenia. Ważne jest, że Bartłomiej Misiewicz stał się symbolem nepotyzmu, niekompetencji i "zawłaszczania państwa" przez PiS. A że to wszystko nieprawda - i co z tego? Od kiedy to propaganda ma na celu podawanie prawdziwych wiadomości? 


Ktoś może powie, że te wszystkie akcje opozycji są bez znaczenia, bo przecież PiS cieszy się stabilnym i wysokim poparciem. Cóż, już starożytni zauważyli że gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo, a z poparciem wyborców jest trochę jak z tym piaskiem z dziecinnego wierszyka, co to go Grześ (nie chodzi o Schetynę) niósł przez wieś w worku, z którego przez dziurkę piasek ciurkiem sypał się za Grzesiem. Grześ wprawdzie zauważył w pewnym momencie, że w worku nie ma piasku, ale wtedy już było za późno. Platformie Obywatelskiej też kiedyś się wydawało, że "nie ma z kim przegrać", aż przyszły wybory i okazało się, że jednak ma. Dobrze by było, żeby PiS nie powtórzył tego błędu.


payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości