payssauvage payssauvage
2166
BLOG

"Tupolewizm" - koło ratunkowe dla Arabskiego?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 73
Jak wszyscy wiemy, wczoraj w "Dzienniku Gazecie Prawnej" ukazał się artykuł niejakiego Parafianowicza (nawiasem mówiąc, ciekawe, czy to jest jakiś krewny tego Parafianowicza, co to u Sowy toczył bardzo ciekawe rozmowy ze Sławkiem Nowakiem), opisujący "bulwersujące szczegóły rządowego lotu z Londynu" (taki tytuł michnikowcy dali artykułowi, relacjonującemu rewelacje dziennikarza DGP). W lewicowych mediach natychmiast rozległ się niebywały jazgot, jaki to rzekomo bałagan i amatorszczyzna panowała w związku z odlotem delegacji z premier Szydło na czele. Najdalej w tej histerii posunęła się chyba wydawana przez niemieckiego wydawcę bulwarówka, która dała tytuł następujący: "Kapitan rządowego embraera bał się powtórki Smoleńska. Nie chciał odlecieć!" Natychmiast też spod kamienia powyłazili różni domorośli specjaliści od instrukcji HEAD oraz eksperci od kontroli lotów, co to wydaje mi się, że wszystkie rozumy pozjadali, bo mają licencję na pilotowanie motolotni. Ci również zaczęli rozdzierać szaty z szybkością, jaka zawstydziłaby Kazimierza Pawlaka, drącego należące do niego "nowiuśkie koszuli" w filmie "Sami swoi". Mam niestety wrażenie, że ta histeria udzieliła się też wielu skądinąd przyzwoitym ludziom, mającym na względzie troskę o bezpieczeństwo osób kierujących polskim państwem. Tym ostatnim radziłbym na przyszłość nie ulegać zbyt szybko emocjom. W tej historii od początku coś mi nie pasowało. Przede wszystkim nie pasowało mi to, że Parafianowiczowi tydzień zajęło, żeby opisać swoje przeżycia z Londynu (premier Szydło w stolicy Zjednoczonego Królestwa była na początku zeszłego tygodnia). Ponieważ wątpię, że dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" rzeźbił swój artykuł w brązie, ta rozbieżność czasowa wydaje się dość zastanawiająca. Po cóż to czekać z takim newsem aż tydzień? Zwłaszcza, że Parafianowicz nie był jedynym dziennikarzem na pokładzie, więc mógł się obawiać, że ktoś go w publikacji owych rewelacji uprzedzi. No, więc? Ja oczywiście nie wiem czym powodował się dziennikarz DGP i w tej sprawie jestem skazany na domysły. No, ale skoro tak, to co mi szkodzi trochę się podomyślać? Na początku wydawało mi się, że chodziło po prostu o podtrzymywanie lemingów w stanie emocjonalnego rozedrgania i o ile taka ewentualność nadal wydaje mi się jak najbardziej prawdopodobna, to sądzę, że jest jeszcze jedno wytłumaczenie. Sęk w tym, że tego samego dnia, w którym ukazał się "wstrząsający" artykuł o "tupolewiźmie" miało miejsce jeszcze jedno istotne zdarzenie, które wskutek medialnego klangoru dotyczącego okoliczności lotu polskiej delegacji z Londynu przemknęło prawie niezauważone. Otóż wczoraj przed sądem Okręgowym w Warszawie zeznawał Jacek Sasin, były zastępca szefa kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Występował on jako świadek w procesie z prywatnego aktu oskarżenia, który w imieniu części rodzin wniósł ich ówczesny pełnomocnik Piotr Pszczółkowski. 11 rodzin ofiar smoleńskiej katastrofy (m.in. krewni Anny Walentynowicz i Zbigniewa Wassermanna) domagają się ukarania Tomasza Arabskiego oraz czwórki innych urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministerów. Można sobie zadać pytanie, czy artykuł opisujący rzekomy bałagan towarzyszący wylotowi polskiej delegacji z Londynu (przypomnijmy, że dokładnie takie same zarzuty stawiano kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego w związku z organizacją wylotu do Smoleńska) nie miał za zadanie "przykryć" zeznań Sasina i nie miał być kołem ratunkowym rzuconym byłemu zausznikowi Tuska, by mógł się on skutecznie drapować w szaty męczennika niesłusznie cierpiącego za cudze winy? Wydaje się, że opinia publiczna łatwiej kupi bajeczkę, że w 2010 r. w ekipie Prezydenta RP panował "bałagan", jeżeli media skutecznie wtłoczą jej do głowy, że "bałagan" panuje również w roku 2016 r. pod rządami PiS.
payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka