payssauvage payssauvage
2068
BLOG

Poznań: Upamiętnienie ofiar Smoleńska – nie, tęczowe flagi – tak

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 170

"Ulubiona" gazeta wszystkich zwolenników prawicy z zachwytem poinformowała, że z okazji sobotniego „marszu równości” na ulicach Poznania zawisły tęczowe flagi – symbol ruchu LGBT (mniejszości seksualne). Flagi ozdobią całą trasę, którą przejdzie marsz, a wszystko dzięki zgodzie prezydenta Poznania, Jacka Jaśkowiaka z PO, który wraz ze swoim zastępcą, Tomaszem Lewandowskim, również ma karnie stawić się na pochodzie, będącym zwieńczeniem imprezy „Poznań Pride Week” – tęczowego tygodnia, w ramach którego – jak rozumiem – różni ludzi cieszyli się z tego, że dogadzają sobie akurat tak, a nie – dajmy na to – inaczej i z jakichś zagadkowych powodów uznali to za powód do dumy (ang. pride).

Jaśkowiak to ten sam pan, który za żadną cenę nie życzył sobie upamiętnienia ofiar Katastrofy Smoleńskiej na uroczystościach upamiętniających krwawe (49 zabitych, 239 rannych) stłumienie przez komunistów protestów w czerwcu 1956 r. (co, nawiasem mówiąc, taka np. TVN nadal, jak za PRL, nazywa „wydarzeniami”). Ostatecznie jednak prezydent Poznania musiał ustąpić i ofiary Smoleńska na uroczystości przypomniano.

Warto zwrócić uwagę na drogę życiową pana Jaśkowiaka. Urodzony w 1964 r, ukończył prawo na uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, a jeszcze w czasie studiów wstąpił do komunistycznego Związku Młodzieży Wiejskiej, ale nie angażował się szczególnie, a wstąpił, bo mu to zaproponowano, jako pilotowi wycieczek młodzieży wiejskiej. Członkiem Komisji Rewizyjnej przy Zarządzie Wojewódzkim ZMW też pewnie został przypadkiem – akurat przechodził z tragarzami. (Nawiasem mówiąc jednym z przewodniczących ZMW był swego czasu osławiony Jan Bury.) Jaśkowiak był stypendysta na niemieckim uniwersytecie w Bielefeld, a na pocz. lat 90. jako człowiek niespełna 30-letni został dyrektorem ds. handlowych w… No nigdy nie zgadniecie – Kulczyk Tradex. Przypomnę, że wg niesprawdzonych plotek, nieboszczyk Kulczyk (absolwent tego samego wydziału, co Jaśkowiak) uchodził za „słupa” komunistycznych służb, administrującego jedynie majątkiem powierzonym. Pytanie, czy w jego firmie wysokie stanowisko mógł objąć ktoś przypadkowy, nie posiadający mocnej rekomendacji, jest oczywiście pytaniem retorycznym. Mnie osobiście najbardziej podoba się ta informacja: oto wikipedia podaje,  że w 1997 r. Jaśkowiak został menedżerem Jacka Kaczmarskiego i wpłynął na „zmianę repertuaru koncertowego artysty z patriotycznego na filozoficzny i artystyczny”. Chętnie w to wierzę.

Potem już było z górki. W 2013 r. Jaśkowiak wstąpił do PO, a w 2014 r. w wyniku znanych z transparentności i uczciwego przebiegu wyborów samorządowych objął stanowisko prezydenta Poznania. Obecnie można przeczytać, że czynnie udziela się w marszach kodziarzy, gdzie podobno wykrzykuje: „Precz z kaczyzmem!”, tudzież wznosi inne kabotyńskie okrzyki.

Właściwie, to po człowieku z taką biografią trudno się spodziewać innych zachowań i jestem pewien, że w sobotę pan prezydent będzie karnie maszerował w „marszu równości” i zapewne będzie wznosił różne „równościowe hasła”. Ja oczywiście nie wiem jakie, więc przypomnę tylko, ze kiedyś w środowiskach „równościowych” popularne było ociekające miłością i absolutnie nie nawołujące do przemocy hasło: „Wrzuć granat na tacę!” Jednak, zdaję się, że na obecnym etapie „na mieście inne są treście” i wspomniane hasło jest już passe. Teraz środowiska LGBT uderzyły w zgoła przeciwne tony i zorganizowały akcję „Przekażmy sobie znak pokoju”. Jak można się spodziewać, ten znak będziemy sobie przekazywać dopóki nie padnie inny rozkaz i znowu zamiast znaku pokoju będzie trzeba sobie „przekazywać” granat.

Co do Jaśkowiaka, to Gazeta Wiadoma podaje, że jego ulubiona książką jest "Wielki Mały Człowiek" opowiadająca o białym chłopcu wychowanym wśród Indian z plemienia Czejenów. Podobno, kiedy jako nowo wybrany prezydent dzień po wyborach odwiedził poznańskich „społeczników”, powiedział: „Cieszę się, że wreszcie wyszliśmy z rezerwatu. Wprawdzie nasze plemiona nie są jeszcze zjednoczone, ale już razem pokonaliśmy Custera.” Wydaje mi się, że niewiele można tutaj dodać, chyba tylko tyle, że czerwony zawsze pozostanie czerwony i nie ważne czy maszeruje pod sztandarem w kolorze krwi, czy pod flagą w kolorach tęczy.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka