payssauvage payssauvage
3790
BLOG

Jak myśmy się dali w to wrobić, czyli o wizycie Tuska

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 77

Spadł na nas dzisiaj niebywały zaszczyt, bo nasz kraj odwiedził sam pan prezes Banku Zbożowego… To znaczy, pardon, nie żaden „prezes Banku Zbożowego”, tylko oczywiście „prezydent Europy”. Przyznam się, że jak zobaczyłem tego faceta, to w pierwszej chwili zupełnie nie kojarzyłem typa. To znaczy, miałem poczucie że skądś tego gościa znam. Te rzednące włosy koloru włoskiego orzecha, te wąskie usta, ta silnie rozwinięta dolna szczęka, ta szorstka w ruchach sylwetka, sprawiająca wrażenie kwadratowej… To wszystko wydawało mi się dziwnie znajome i nie wiedziałem czy to jakiś baron kurlandzki, czy to może kolega Ponimirskiego... Tzn., chciałem powiedzieć – Sikorskiego z Oxfordu. Dopiero po chwili walnąłem się w czoło, bo mnie olśniło, że to przecież on we własnej osobie. Nieustające Słońce Peru, Geniusz Kaszub, postrach podwórkowej ligi szóstek. 

Zresztą nawet jak bym nie poznał po wyglądzie, to natychmiast bym go skojarzył po wykwitach jego intelektu, jako że dostojny gość z miejsca zaczął lać wodę. Ciepłą. Z kranu.

"Próbowałem przestrzec polskich polityków przed nadmiernym szarżowaniem. To nie jest tak, że nie ma państw, które chciałyby UE mniejszej, różnych prędkości". Taaa... Znaczy – siedź w kącie, znajdą się. Nie wychylaj się „brzydka panno bez posagu”, to może spadną ci jakieś okruchy z pańskiego stołu, jak już się Francois i Angela najedzą do syta. Na szczęście nie zabrakło również akcentów komicznych, w charakterystycznym stylu prezesa Banku Zbożowego, znaczy „prezydenta Europy”, który opowiedział nam o sobie śmieszny dowcip: "Mam wystarczająco dużo wiedzy i kompetencji, by stwierdzić: zmiany traktatowe nie posłużą Polsce". Płakałem ze śmiechu, zwłaszcza że komiczna była nie tylko sama treść ale i sposób jej podania. Wiadomo bowiem, że prezes Banku Zbożowe… Ach, co znowu z tym prezesem banku?! „Prezydent Europy”, taka wasza mać! Wiadomo bowiem, że „prezydent Europy” przypomina nieco Buster Keatona. Ta nieruchoma maska znakomicie podkreśla dowcip. A może właśnie nie? Może on wierzy w te wszystkie niedorzeczności, które nam opowiada? Być może ten facet istotnie uwierzył, że studiował na Oxfordzie, odznaczył się podczas wojny polsko-bolszewickiej i dostał Virtuti Militari, a potem administrował w swoich dobrach ziemskich? A tak w ogóle to wywodzi się z baronów kurlandzkich… W końcu nie byłby to pierwszy przypadek, kiedy polityk uwierzył we własną propagandę.

Jednak najważniejsze były dla mnie następujące słowa „prezydenta Europy”: "Przekonywałem, że trzeba być ostrożnym z rewolucjami ustrojowymi w Europie. Polska taka, jak jest, bardzo się opłaciła. Pomysły na zmiany traktatowe trzeba traktować z ostrożnością." Zaprawdę, „z obfitości serca mówią usta”, bo nie da się ukryć, że Polska taka jaka jest, a jest jeszcze w dużym stopniu taka, jak ją skrojono przy Okrągłym Stole i petryfikowano przez 25 lat, bardzo się opłaciła. Oczywiście „prezydent Europy” przezornie nie dodał komu się tak bardzo opłaciła, no bo wiadomo – „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”. Warto więc przypomnieć komu opłaciła się III RP, będąca w wielu obszarach (vide sądownictwo) prostą kontynuacją PRL. Ta lista jest dosyć długa, więc wymienię tylko kilka punktów. Polska „taka, jak jest” na pewno opłaciła się Niemcom i innym silnym europejskim graczom. Opłaciła się Rosji, opłaciła się  brukselskiej biurokracji, ponadnarodowym korporacjom, sitwom rządzącym naszym krajem po ’89 roku. Wiadomo też, komu dotychczasowa Polska opłaciła się najmniej. Najmniej opłaciła się zwykłym obywatelom, którzy zresztą pokazywali to głosując z nogami i przeprowadzając się czy to na Wyspy Brytyjskie, czy do sąsiednich Niemiec.

Oglądając gościnne występy przedstawiciela brukselskiego establishmentu zastanawiałem się, jak myśmy się dali wrobić w to wszystko? To znaczy, jakim cudem prowincjonalny malarz kominów, bo już nawet nie kandydat na fordansera został premierem dużego kraju w środku Europy i rządził nim prawie 10 lat, aż została z tego kamieni kupa, a on, niewiele myśląc, dał drapaka do Brukseli? My zaś obudziliśmy się z ręką w nocniku i rachunkami do spłacenia. To wprawdzie dość smutna refleksja, ale paradoksalnie zakończenie niniejszego felietonu będzie radosne. Oto bowiem tak sobie patrzyłem na tego całego „prezydenta Europy”, słuchałem co on tam sepleni i nabrałem przekonania, że to, co było już się nie powtórzy. Polska dwa razy do tej samej rzeki nie wejdzie i jeżeli wszystko potoczy się normalnym trybem, tzn. naszego kraju nie spotka jakaś niewyobrażalna katastrofa, to drugi raz nie dojdzie tutaj do władzy ani Tusk, ani – że się tak wyrażę – „wyrób tuskopochodny”.   

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka