payssauvage payssauvage
1260
BLOG

Czy Magdalena Środa zostanie prezydentem Warszawy?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 10

Wśród osób publicznych są takie, o których mówi się, że „nie trzeba ich przedstawiać”. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś kto ich nie zna, ale generalnie zyskały one sobie taką rozpoznawalność, że wystarczy samo imię i nazwisko, żeby wiedzieć z kim mamy do czynienia i  czy np. można z takim kimś po ludzku rozmawiać i usłyszeć coś godnego uwagi, czy raczej na wieść o jego zbliżaniu się należy uciekać z krzykiem nie oglądając się za siebie. Na lewicy taką osobą jest pani Magdalena Środa nazywana czasami „Magdą", to oczywiście w ramach amerykanizacji naszych obyczajów, bo jak wiadomo w Stanach Zjednoczonych powszechnie przyjęte jest żeby zwracać się do siebie już nie tylko na „ty”, ale wręcz zdrobnieniami. Pierwszym, który przeszczepił ten zwyczaj na polski grunt był chyba Radosław Sikorski, który kazał się tytułować „Radkiem” na potem to już samo poszło, skutkiem czego mamy teraz m. in. niemal 60-letniego wyliniałego dziadka, lansującego się w Porsche (zresztą pożyczonym) i każącego do siebie mówić per „Kuba”. Już chociażby sam ten fakt każe sceptycznie odnosić się do tych zdrobnień, bo utraconej młodości człowiek niestety nie dogoni nawet w wypożyczonym Porsche, a z dziadka nie będzie  nastolatka. Pani „Magda" uważa chyba jednak inaczej, ale to oczywiście jej problem, nie nasz.

Naszym problemem jest raczej to, że pani "Magda" była - i chyba jest nadal – usilnie pompowana i stręczona nam na autorytet moralny, który wytłumaczy ludziom prostym „jak żyć". W związku z powyższym wypada zauważyć, że słynny paprykarz, który swego czasu zawracał ówczesnemu premierowi Tuskowi mandolinę i domagał się recepty na życie po prostu trafił pod zły adres, ponieważ powinienem się był udać do pani Magdaleny Środy. Już ona by mu tam wytłumaczyła, że powinien w diabły rzucić tę całą bezsensowną uprawę papryki i zająć się naprawdę dochodowym przemysłem, to znaczy promocją ideologii gender. I najlepiej w tym celu zostać feministką, jak sama pani "Magda". Oczywiście dla mężczyzny zostanie feministką nastręcza pewne problemy, ale jak dowodzi przykład niejakiego Krzysztofa Bęgowskiego nie ma takich przeszkód, których nie można pokonać – nawet jeżeli by to wymagało złożenia pewnych ofiar na ołtarzu nieubłaganego postępu. Niestety, jak pamiętamy, paprykarz zamiast do Magdaleny Środy poszedł do Tuska, a były malarz kominów w odpowiedzi na jego pytanie bezradnie rozłożył w ręce w geście „Panie, a skąd ja mogę wiedzieć takie rzeczy?”.

Jedną z przyczyn, dla których pani Magdalena Środa może występować z pozycji autorytetu moralnego jest oczywiście jej „dorobek naukowy". Jak informuje Wikipedia, w 2004 otrzymała ona stopień doktora habilitowanego na podstawie tegoż „dorobku” oraz książki "Indywidualizm i jego krytycy. Współczesne spory między liberałami, komunitarianami i feministkami na temat podmiotu, wspólnoty i płci." Jak widać z tytułu, musi to być niesamowicie pouczające dzieło, mnóstwo wnoszące do polskiej nauki, aczkolwiek z drugiej strony, wydaje mi się, że jakbym tak sobie w piątkowe popołudnie poszedł do byłego sklepu GS w jakiejś popegeerowskiej wsi, usiadł i spisywał uczone rozhowory, toczone tam przez Ziutka, Staśka, Ryśka i Wacka (im więcej spożytego alkoholu, tym bardziej uczone), to mieliby oni do powiedzenia dużo ciekawsze rzeczy na temat „podmiotu, wspólnoty i płci”, niż ci cali liberałowie i komunitarianie, o  feministkach nie wspominając, zaś ich „spory” byłyby dużo bardziej malownicze – zwłaszcza, gdyby przy ich rozwiązywania sięgnęli po argument ostateczny, w postaci sztachety. Tym niemniej, nie dziwi, że osoba z takim „dorobkiem”, jak pani Magdalena jest członkiem Europejskiego Instytutu Równości Gender w Wilnie (a w przeszłości była członkinią Europejskiego Centrum Monitoringu Rasizmu i Ksenofobii w Wiedniu), a także została uhonorowana tytułem „Europejczyk Roku 2010” miesięcznika „Monitor Unii Europejskiej” w kategorii „uczony”. Z takimi uczonymi Unia na pewno daleko zajdzie…

Dlatego właśnie bardzo się zasmuciłem, kiedy przeczytałem, że tak wybitna osobistość nie ma na kogo głosować i narzeka, że żadna z partii jej „nie reprezentuje”. To, że pani Magdaleny Środy nie reprezentuje PiS jest rzeczą oczywistą, zresztą ona sama o tym mówiła. "W polityce PiS jest bardzo dużo elementów związanych z pojęciem resentymentu, uczuciem zawiści. Grupa ludzi, która nie mogła aspirować do pewnych rzeczy, bierze odwet na tych, którzy te rzeczy mają. Wygląda na to, że Polska jest państwem dwunarodowym. Jedno to jest społeczeństwo otwarte, drugie zamknięte." No rzeczywiście – „na to wygląda”, ale śmiem twierdzić, że ta „dwunarodowość” istniała od dłuższego czasu, w szczególności przed II wojną. I tak na przykład „społeczeństwo zamknięte” broniło się przed Niemcami czy Sowietami, a „społeczeństwo otwarte” zwłaszcza tych ostatnich, wkraczających do wschodniej Polski witało z kwiatami. Potem Sowieci tych witających umieścili na czele swojego protektoratu pod nazwą PRL jako elitę zastępczą, a obecnie, kiedy naród polski chce się wreszcie tego garba pozbyć, to różni mądrzy inaczej zarzucają mu resentymenty, zawiść i chęć odwetu.

Tak więc wiemy już, że PiS jest u pani Magdaleny skreślony, podobnie skreślony jest chyba PSL aczkolwiek ja na przykład jeszcze bym nie kładł krzyżyka na Polskim Stronnictwie Ludowym, a w szczególności na Waldemarze Pawlaku, z którym niedawno „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła bardzo miłą pogawędkę, mającą chyba na celu ocieplenie wizerunku byłego premiera. O ile nie dziwi, że Środa nie zagłosuję na PiS, czy na PSL, a nawet na Platformę Obywatelską pod wodzą Grzegorza Schetyny, który na lewicy ma dużo niższe notowania, niż Donald Tusk, to pewnym zaskoczeniem może być fakt, że serca pani Magdaleny nie był w stanie podbić Ryszard Petru. A przecież  szef nowocześniaków robi co może, by pognębić znienawidzony PiS i obronić demokrację w osobie sędziego Rzeplińskiego. Wychodzi jednak, że te starania na nic: "Mówiąc w skrócie nie widzę żadnej siły, która mogłaby dziś w Polsce przywrócić liberalizmowi należyte znaczenie i wartość. Na pewno nie zrobi tego Platforma. Petru jako ukochany uczeń Balcerowicza –też nie. Nawet takie mądre środowisko jak Krytyka Polityczna bez oporu kupiło obraz liberalizmu wytworzony przez prawicową hegemonię. I jadą na nim, jak na łysej kobyle",stwierdziła Środa w wywiadzie dla "Krytyki Politycznej". W sumie, patrząc na efekty aktywności Ryszarda Petru, którymi są wybuchające raz po raz salwy śmiechu, trudno się w Magdalenie Środzie dziwić. Co prawda jest jeszcze partia „Razem”, ale chyba i ona nie znalazła uznania pani Magdaleny, skoro podpadła jakiej nawet „Krytyka Polityczna”.

Czytając te utyskiwania Magdaleny Środy pomyślałem sobie, że skoro nie ma na kogo zagłosować, to sama powinna iść do polityki i wystawić swoją kandydaturę w jakichś wyborach. Jak wiemy, Hanna Gronkiewicz-Waltz tonie (to nie ja jestem winna przekrętom przy reprywatyzacji) i zapowiedziała, że jeżeli audyt w tej sprawie wykaże nieprawidłowości, to ona „rozważy” podanie się do dymisji. Oczywiście po „rozważeniu” może dojść do wniosku, że ze stołka jednak nie zrezygnuje, ale nie można wykluczyć możliwości, że dojdzie do przedterminowych wyborów. Sądzę, że do takich wyborów mogłaby stanąć pani Środa i – jako znana demokratka – oddać swoje poglądy pod demokratyczny osąd. Ciekawe, czy podzieliłaby los innej ikony postępu – Anny Grodzkiej, której zamarzył się fotel Prezydenta RP, a jak przyszło co do czego, nie była nawet w stanie zebrać 100 tys. podpisów potrzebnych do zarejestrowania swojej kandydatury.    

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka