payssauvage payssauvage
1061
BLOG

Dlaczego polscy ministrowie lecą do Londynu?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 39

Jak wiemy minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski wraz z ministrem spraw wewnętrznych Mariuszem Błaszczakiem udają się do Londynu w związku z powtórnym atakiem na Polaków, do jakiego doszło w angielskim miasteczku Harlow. Witold Waszczykowski na konferencji prasowej przed wylotem do Londynu powiedział: „Chcemy sprawdzić, czy służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo w Wielkiej Brytanii wykonują swoją pracę oraz, czy Polacy są równo traktowani”. Decyzja o wyjeździe do wielkiej Brytanii spotkała się krytycznymi opiniami (m. in. na Salonie),  a telewizja TVN zaprosiła do studia byłego premiera, Leszka Millera, żeby wyjaśnił widzom, co mają myśleć w tej sprawie. To znaczy, pardon, oczywiście nie żadne „wyjaśnił co mają myśleć”, tylko, żeby powiedział jakie jest w tej sprawie zdanie takiego statysty i senatorskiej głowy, jak Miller. Byłego premiera przepytywał taki dziennikarz, co to jak kogoś o coś pyta, to ma taką wiecznie zdziwioną minę, że przypomina człowieka, który 100 lat przeleżał pod lodem, ale teraz go stamtąd wydobyli i facet nie może się nadziwować wszystkiemu dookoła. Człowiek ten nazywa się bodajże Marciniak i zapytał Millera o to, czy gdyby on był premierem, to wysłałby swoich ministrów do Londynu. Leszek Miller, z tym swoim uśmieszkiem kota, który właśnie wychłeptał miskę śmietany i nikt go nie złapał, odpowiedział że: wicie-rozumicie, to zależy na czym komu zależy. Gdyby mu bowiem zależało na efekcie wewnętrznym, to by wysłał tych ministrów jak najwięcej, ale gdyby mu chodziło o to, żeby Polaków w Anglii nie atakowano, to by nie wysyłał, bo to czy nasi rodacy będą bezpieczni, czy nie - leży w gestii rządu Jej Królewskiej Mości.

Szkoda, że Miller nie wyjaśnił od czego zależą decyzje rządu Jej Królewskiej Mości, bo mnie na przykład się wydaje że mogą one zależeć od tego, czy rząd innego państwa na rząd Jej Królewskiej Mości naciska – na przykład przysyłając do Wielkiej Brytanii swoich ministrów. Bo przecież jak już tacy ministrowie do Anglii przyjadą, to trzeba się z nimi spotkać, coś im powiedzieć, coś im obiecać. Można im oczywiście bezczelnie nakłamać i naobiecywać złotych gór, no ale potem ci ministrowie, na których z kolei gotowi naciskać ich właśni obywatele, jeszcze gotowi po jakimś czasie zapytać, czy obiecane działania faktycznie zostały podjęte. Lepiej więc na wszelki wypadek faktycznie jakieś kroki przedsięwziąć, żeby potem nie świecić oczami.

Prawda jest bowiem taka, że Brytyjczycy zrobili sobie z Polaków chłopca do bicia, a mogli sobie tego chłopca z nich zrobić dlatego, że do tej pory rządzili naszym krajem ludzie pokroju Millera czy Donalda Tuska, którzy w takiej sytuacji bezradnie rozłożyliby ręce i mówili: „No, panie - co ja mogę? Przecież nie wypowiemy Brytolom wojny, no nie?” Przykładem nagonki na Polaków do jakiej dochodziło w Wielkiej Brytanii jest chociażby manipulacja danymi o przestępczości. Już nie pamiętam – bodajże w "Daily Mail" – widziałem taką bardzo ładną i porządnie zrobioną tabelkę przedstawiającą sprawców przestępstw popełnionych w Wielkiej Brytanii, uszeregowanych pod względem narodowościowym. Otóż na szczycie tej tabelki znajdują się Polacy, którzy jak się okazuje popełniają w Wielkiej Brytanii najwięcej przestępstw. Niby wszystko się zgadza, ale już po sekundzie orientujemy się, że właściwie to się nic nie zgadza, dlatego że dane z tej tabelce przedstawione są… w liczbach bezwzględnych! Tymczasem kiedy przedstawiamy te dane tak, jak powinny być one przedstawione, to znaczy per capita okazuje się, że Polacy są tą grupą narodowościową, która w Wielkiej Brytanii najrzadziej wchodzi w konflikt z prawem, a nasi rodacy popełniają mniej więcej tyle samo przestępstw, co rodowici Brytyjczycy. Tymczasem to właśnie z Polaków robi się czarnego luda, również dlatego, że nie ma się kto za nimi ująć.

To w jaki sposób są traktowani Polacy w jaskrawy sposób kontrastuje z podejściem do takich np.  Pakistańczyków. Przypomnę, że przybysze z Pakistanu zorganizowali sobie w brytyjskim Rotterham gangi, które wykorzystywały brytyjskie nastolatki, a ofiarą popełnionych przez nich gwałtów padło około 1 400 brytyjskich dziewczyn. A to tylko jeden przykład. Dochodziło zresztą do scen kuriozalnych, kiedy na przykład w hotelu znajdowało się kilku Pakistańczyków w towarzystwie nagiej brytyjskiej dziewczynki, a przed hotelem znajdował się awanturujący się ojciec tejże dziewczynki, który chciał, żeby go wpuścić do środka. Przyjechała policja i jak łatwo się domyślić aresztowała… Nie, nie, nie – nie gwałcicieli, ale ojca. Media o takich sprawach milczą, bo są skrępowane polityczną poprawnością, która nie pozwala mówić prawdy o zachowaniach przybyszów z Azji z obawie przed oskarżeniami o rasizm i islamofobię.

Trzeba więc było znaleźć kozła ofiarnego, na którego idealnie nadają się Polacy, na których można bezkarnie szczuć i przypisywać im niepopełnione winy, bo są biali, więc atakowanie ich nie spotka się z oskarżeniami o rasizm, a przy tym najczęściej są katolikami – a wiadomo, że w katolików można bić jak w bęben i nie tylko nikt się nie zająknie słowem protestu, ale nawet będzie można z tego tytułu łeb ustroić w wieniec laurowy bojownika o postęp, walczącego z ciemnogrodem. Za Polakami nikt też się nie ujmie, w szczególności polski rząd, a jakby ktoś miał wątpliwości dlaczego się nie ujmuje, mimo że chyba powinien, to mu się zaprosi do studia Leszka Millera, który wszystko ładnie wytłumaczyć co i jak. Tak przynajmniej było do tej pory, ale wizyta polskich ministrów w Londynie pokazuje, że to się zmienia i dlatego uważam, że jest słuszna i potrzebna.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka