payssauvage payssauvage
1244
BLOG

Jak niemiecki „pisarz miejski” z „Breslau” wywoływał liberalnego ducha Michnika

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 14

Okazuje się, iż źle się dzieje w państwie niemieckim. Bynajmniej nie z powodu setek tysięcy imigrantów, których naspraszała pani kanclerz Angela Merkel, bo akurat ta ostatnia nie ma sobie nic do zarzucenia i twierdzi, że w sprawie tzw. „uchodźców” dzisiaj postąpiłaby tak samo, jak rok temu [1]. Przypomnijmy więc, że „Rzeczpospolita” niedawno pisała, iż pani Merkel podjęła decyzję o otwarciu granic (05.09.2015 r.) „bez pisemnego przygotowania” i mimo poszukiwań „nie znaleziono stosownych dokumentów dotyczących tej sprawy” [2]. Zastanawiam się, czy to słynny niemiecki porządek zamienił się nagle w bajzel, czy może jednak te papiery były, ale się w cudowny sposób zdematerializowały, żeby – jak przyjdzie co do czego – nie można było (w świetle oficjalnych dokumentów) ustalić autora decyzji o otwarciu granic, tak samo jak w Polsce, aż do chwili obecnej, nie udało się „ustalić autora” decyzji o wprowadzeniu moratorium na wykonywanie kary śmierci.

Jeżeli tak by było w istocie, to okazałoby się, że znane z Ordnungu Niemcy wcale aż tak bardzo nie różnią się od naszego demokratycznego państwa prawnego, gdzie, jak było trzeba, to też znikały te dokumenty, co powinny zniknąć – np. 16 tomów akt śledztwa ws. zabójstwa K. Olewnika, które "nieznani sprawcy" gwizdnęli policjantom wraz z samochodem. Zwracam uwagę, że było to 2004 r., a więc w złotych czasach, kiedy demokracja nie dogorywała pod jarzmem straszliwego kaczymu, jak obecnie, ale przeciwnie – trzymała się mocno, niczym „Chińcyki”, zaś praworządność kwitła. No, a skoro tak, to nic dziwnego, że wówczas pan mgr Stępień nikogo – w szczególności gamoni, którym podprowadzono akta – nie wyzywał od „ch...w”. 

Wracam jednak do Niemiec, w których faktycznie dzieje się źle, a to dlatego, że Niemcy nie interesują się Polską i nic nie wiedzą o naszym kraju. Zwrócił na to uwagę pan Marko Martin (nie mylić z estońskim kierowcą rajdowym), pisarz, który w artykule dla „Die Welt” (jego omówienie można przeczytać na „Wirtualnej Polsce” [3]) zaapelował do swoich rodaków, żeby przestali pouczać Polaków. (Nawiasem mówiąc internetowy portal dziennika Die Welt nie mógł sobie odmówić złośliwości i zilustrował artykuł zdjęciem pani premier Szydło, na którym szefowa polskiego rządu wygląda, jakby dłubała w nosie. [4])

Apel jak najbardziej sensowny, bo nikt się pouczeniami naszych przyjaciół Germanów w Polsce nie przejmuje (może z wyjątkiem „Gazety Wyborczej”), więc chyba faktycznie lepiej przestać strzępić sobie język po próżnicy. Pan Martin radzi Niemcom, by bliżej przyjrzeli się naszemu krajowi, gdzie „rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje” (to wbrew pozorom nie jest Kamerun, ani nie Niemiecka Afryka Wschodnia) i „przeszłość jest ciągle jeszcze obecna”, czytaj – ludzie pamiętają, co wasi dziadkowie i ojcowie tu wyprawiali. Dalej jest jeszcze ciekawiej, bo Marko Martin pisze, że Niemcy i Francuzi „mają przynajmniej pewne wyobrażenie o sobie”, Polacy „ze względu na historię też dysponują takim wyobrażeniem o Niemcach” (ja bym raczej powiedział – doświadczeniem i to na dodatek zdobytym na własnej skórze), tylko Niemcy, jak zwykle, są bez wyobraźni.

Dobrze by więc było, żeby Niemcy nabyli o Polakach jakieś wyobrażenie, no a do kogo się w tym celu odwołać, jeżeli nie do pana redaktora Adama Michnika. To oczywiste, że nikt, lepiej od niego, nie podpowie naszym zachodnim sąsiadom, co o nas myśleć. Nie dziwi tedy, że pan Marko Martin utyskuje na fakt, że „liberalne umysły, takie jak Adam Michnik, były więzień, dysydent, a od ’89 r. wydawca wpływowej ‘Gazety Wyborczej’, są częściej obecne w mediach francuskich, niż miejscowych” (tzn. niemieckich). Tutaj zresztą doszło do zabawnej pomyłki tłumacza portalu wp.pl, który słowa „liberale Geister” przetłumaczył jako „liberalne duchy” (der Geist to po niemiecki zarówno „duch”, jak „umysł”). Ciekawe, że autor ceniący antykomunistycznych dysydentów upodobał sobie akurat  w Adamie Michniku, a nie – dajmy na to – w Antonim Macierewiczu, czy np. w Andrzeju Gwieździe, którzy przecież też mogliby objaśniać Niemcom Polskę. Nawet jeżeli ten pierwszy ma teraz inne rzeczy na głowie, to jestem pewien, że pan Andrzej Gwiazda chyba znalazł by trochę czasu na to zbożne zajęcie. Ale nie – Martin chce, żeby jego rodakom „wyobrażeń” o Polsce dostarczał Michnik.

Odpowiedzi na pytanie dlaczego tak jest dostarcza ciotka Wiki. Wprawdzie polska nie znała faceta, ale już jej niemiecka odpowiedniczka dysponuje obszernym życiorysem pisarza [5]. Martin urodził się w NRD 1970 r., zaś w maju 1989 r., ponieważ odmówił służby w enerdowskim wojsku, to wyjechał sobie do RFN, gdzie na dwóch berlińskich uczelniach studiował od razu na trzech kierunkach (jęz. niemiecki, historia, politologia). W latach 90. był stałym współpracownikiem zbliżonego do Partii Zielonych pisma „Kommune” [6] (ukazywało się w l. 1983-2012), które było następcą „Komunistycznej Gazety Ludowej” (Kommunistische Volkszeitung), wydawanej w l. 1973-82 przez Komunistyczny Związek Niemiec Zachodnich (Kommunistischer Bund Westdeutschland). Martin zajmował się tam problematyką emigracji i antytotalitaryzmu, współpracując z francuskimi intelektualistami. Przez wiele lat  mieszkał w Paryżu, teraz zaś w mieszka w Berlinie, no chyba, że jest w podróży, a w podróży jest często, bo włóczy się dosłownie po całym świecie.

Jego publicystyczne zainteresowania geograficznie skupiają się na Izraelu, Ameryce Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej, na merytorycznie na kwestiach praw człowieka w dobie globalizacji. Marko Martin jest członkiem "PEN Centrum Niemieckich Autorów za granicą" („PEN-Zentrum deutschsprachiger Autoren im Ausland”)  i pracuje w dziale pod frapującą nazwą "Pisarze w więzieniu" („Writers in Prison“).  Od wiosny 2015 roku jest członkiem jury Międzynarodowej Nagrody Literackiej "Domu Kultur Świata" („Haus der Kulturen der Welt”).W swoich pracach literackich Martin pisze o swoich podróżach i zajmuje się „doświadczeniami obcości” (Fremdheitserfahrungen), które mają pozytywne konotacje. Np. w powieści "Książę Berlinie" (2000) miasto jest „opisane ironicznie” z perspektywy młodego libańskiego imigranta. Pisząc o tej powieści gazeta „Tageszeitung” oceniła, że autor "w duchu pozostał dysydentem" (jeszcze by nie! – przypis mój). Pamiętnik Literacki „Lato 1990” (2004) przedstawia wschodnioniemieckie przeżycia autora, a znowu eseje „Kosmos Tel Aviv” (2012), są podobno hymnem pisarza do jego „drugiej ojczyzny”, „wyznaniem miłosnym w czułej hebrajszczyźnie” (eine „Liebeserklärung in zärtlichem hebräisch“).

No dobrze, tyle chyba wystarczy, żeby się zorientować kim jest nasz miłośnik pana redaktora Michnika. Sylwetka Marko Martina i koleje jego życia pokazują nam, że decyzja Angeli Merkel, także pochodzącej z NRD, może i tam została podjęta „bez pisemnego przygotowania” a „stosownych dokumentów dotyczących tej sprawy” nawet nie ma co szukać, ale na pewno nie została ona podjęta w próżni ideologicznej i propagandowej –  grunt został przygotowany, bo chyba nie jeden Marko Martin w „duszy pozostał dysydentem” i opisywał ironicznie, z perspektywy imigranta.

A co to ma wspólnego z Wrocławiem? A to ma wspólnego, że od kwietnia tego roku pan Martin jest „pisarzem miejskim” Wrocławia. [7]  Przez pięć miesięcy będzie mieszkał w tym mieście, podpatrywał jego mieszkańców, a doświadczenia opisywał na swoim blogu, z czego potem ma powstać książka.

 „Idea pisarza miejskiego nawiązuje do dawnej niemieckiej tradycji Stadtschreiber - do jego obowiązków należało prowadzenie ksiąg miejskich, sporządzanie ważnych dokumentów czy udział w misjach dyplomatycznych. Breslau również miało swych pisarzy miejskich, z których najsłynniejszym był Bartłomiej Stein.

Marko Martin przyjechał do Wrocławia w ramach programu "Stadtschreiber ohne Grenzen" ("Pisarz miejski bez granic"), przybliżającego wspólne dziedzictwo kulturowe Niemiec i krajów Europy Środkowej i Wschodniej, w których dawniej mieszkali Niemcy, a dziś można w nich spotkać niemiecką mniejszość narodową. Został wybrany spośród 79 kandydatów. W poprzednich latach pisarze rezydowali m.in. w Gdańsku, Tallinie, Koszycach, Rydze i Pilźnie.”

Wizyta Martina we Wrocławiu jest częścią programu Europejskiej Stolicy Kultury 2016, czyli inicjatywy przedstawionej w 1985 r. przez grecką minister kultury Melinę Mercouri z socjalistycznej partii PASOK, celem „integrowania Europejczyków za pomocą kultury”.

 

[1] http://wiadomosci.wp.pl/martykul.html?kat=1356&wid=18491691

[2]http://www.rp.pl/Uchodzcy/160819249-Der-Spiegel-brak-dokumentow-dotyczacych-otwarcia-przez-Merkel-granicy.html

[3]http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Niemiecki-pisarz-Marko-Martin-apeluje-do-rodakow-by-nie-pouczac-Polakow,wid,18490737,martykul.html

[4]http://m.welt.de/debatte/kommentare/article157924673/Was-die-Polen-aus-Deutschland-nicht-hoeren-wollen.html

[5] https://de.m.wikipedia.org/wiki/Marko_Martin

[6]https://de.m.wikipedia.org/wiki/Kommune._Forum_f%C3%BCr_Politik,_%C3%96konomie_und_Kultur

[7]http://m.wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/1,106542,19968703,niemiec-napisze-kronike-wroclawia.html

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka