payssauvage payssauvage
1266
BLOG

Czarnoskórego geja-ateistę w drukarni zatrudnię…

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 21

Może nie wszyscy o tym wiedzą (lewacy na pewno nie wiedzą), ale firma (jakakolwiek: drukarnia, piekarnia, masarnia… ) służy do zarabiania pieniędzy. Zatrudnia się tam ludzi, którzy znają się na robocie (drukarzy, piekarzy, masarzy…) i wytwarza produkty/świadczy usługi klientom, którzy na takowe wyrażają zapotrzebowanie. Normalny człowiek nie patrzy na to, czy facet, który przychodzi do niego pracować jest czarny, żółty, czy zielony, homo, czy hetero, wierzący, czy nie - tylko czy dobrze zna się na swoim fachu. Normalny człowiek nie patrzy na to, czy facet, który przychodzi do niego kupować jest czarny, żółty, czy zielony homo, czy hetero, wierzący, czy nie, tylko czy ma czym zapłacić. I tyle. Jeżeli ktoś chce na przykład w swojej firmie zatrudniać wyłącznie czarnoskórych gejów-ateistów i sprzedawać towary/ świadczyć usługi jedynie czarnoskórym gejom-ateistom to jest to jego sprawa, bo to on w razie czego zbankrutuje (jeżeli pracownicy okażą się leniwymi bałwanami, a klienci nie dopiszą) i to jego rodzina pójdzie mieszkać pod mostem.

To jest tak oczywiste, że aż wstyd o tym pisać, bo równie dobrze można by się wymądrzać, że w dzień jest jasno, a w nocy ciemno. Fakt, że w praktyce powiększa się grupa ludzi, do których te proste prawdy przestają docierać pokazuje nam, jakie spustoszenia w ludzkich głowach czyni polityczna poprawność, która normalnych ludzi przerabia na „człowieków sowieckich”. Ludziom sowieckim wydaje się, że pieniądze biorą się z drukarni,  a bogactwo jest wynikiem zbiorowej mądrości partii, która na którymś tam plenum uchwaliła, że słońce wschodzi i zachodzi, i że mamy pory roku. Ta zaraza czyni ogromne spustoszenia nie tylko w Polsce, ale i w krajach Zachodu.

W Stanach Zjednoczonych co i rusz media donoszą o piekarniach, która odmawiają upieczenia tortu weselnego na „ślub” pary gejów – najpierw w Oregonie, potem w Kolorado, teraz w Teksasie. Wobec piekarni z Oregonu orzeczono nakaz zapłaty odszkodowania w wysokości 135 tys. dolarów za „dyskryminację” par jednopłciowych. Odnośnie tych incydentów można przeczytać opinie, że „geje” złośliwie wybierają te piekarnie, o których doskonale wiedzą, że ze względów światopoglądowych nie upieką im tego tortu (mimo że mogliby iść do takiej, która im to ciasto upiecze z pocałowaniem ręki) i jak już spotkają się z odmową, to lecą w do sądu i drą się o dyskryminacji. Jest to więc de facto wymuszenie, a ponieważ wymuszenie to odbywa się poprzez zastosowanie przemocy (w tym wypadku akurat przemocy państwowej) to jest na dodatek wymuszenie rozbójnicze, a państwo amerykańskie jawi się tutaj, jako współsprawca.

Z tym większym zaciekawieniem (i jednocześnie zaniepokojeniem) przeczytałem informację, że ta zaraza dotarła już do Polski i drukarz, który odmówił wydrukowania ulotek „gejom” został skazany na grzywnę przez sąd w Łodzi. I tutaj należą się wielkie pochwały dla ministra Ziobro, który ten idiotyczny wyrok zakwestionował i nakazał prokuraturze ponowne zajęcie się sprawą. Na to odezwał się Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, któremu interwencja ministra sprawiedliwości się nie spodobała i napisał do niego list w którym powołał się na art. 32 ust. 2 Konstytucji zakazujący jakiejkolwiek dyskryminacji w życiu politycznym, społecznym i gospodarczym. I tutaj trzeba sobie powiedzieć, że przepis, na który powołuje się Bodnar to typowy lewacki bełkot (co tylko po raz kolejny uzmysławia, jakim bublem jest obecna Konstytucja). Ten artykuł to pokłosie lewackiego zabobonu głoszącego, że wszyscy są równi, podczas, gdy wystarczy spojrzeć dookoła, by się przekonać, że to nieprawda. Jedni są grubi, inni chudzi, jedni są wysocy, inni niscy; są mądrzy i głupi, starzy i młodzi itd. itp. To zupełnie naturalne – tak było, jest i będzie, i tu się zaczyna problem, bo wszelkim naprawiaczom świata taka sytuacja jest nie w smak, oni bowiem wiedzą lepiej i chcą ten nasz niedoskonały świat poprawiać, nie bacząc na koszty: grubych odchudzą, chudych pogrubią, wysokich skrócą, niskich wydłużą itd. A zanim to nastąpi wprowadzą przepisy o „niedyskryminacji”. Otóż dyskryminacja to nieodłączna część ludzkiego życia od kołyski aż po grób. Ja np. uporczywie dyskryminuję w życiu społecznym ze względu na wiek i płeć – miejsca w tramwaju/autobusie ustępuję tylko starszym od siebie oraz kobietom, a w drzwiach przepuszczam tylko panie. Inna sprawa, że mam za swoje, bo dokładnie w ten sposób jestem dyskryminowany przez innych mężczyzn - i jakoś nie jest mi z tego powodu przykro. Swoją droga to dziwne, że „Kampania przeciw Homofobii” (która podała do sądu tego drukarza z Łodzi) jeszcze nie zabrała się za takie niecne praktyki, jak opisane przeze mnie wyżej. Podejrzewam, że Adam Bodnar  by ją poprał. Przynajmniej epistolarnie.

A skoro już jesteśmy przy Adamie Bodnarze i Rzeczniku Praw Obywatelskich, to moim zdaniem RPO jest nam tak samo potrzebny, jak Trybunał Konstytucyjny, czyli jak łysemu grzebień. Od razu zaznaczam, że nie chodzi mi o to, że w fotelu rzecznika zasiada lewak, bo tak samo bym uważał, gdyby zasiadała tam osoba tak zacna, jak pani Zofia Romaszewska. Po prostu – RPO to taka sam instytucjonalna proteza, jak TK; zresztą i urząd Rzecznika, i Trybunał zostały powołane mniej więcej w tym samym czasie, na fali przygotowań do transformacji ustrojowej, z jednej strony po to, by stworzyć wrażenie, że PRL pod kierownictwem Jaruzela ewoluuje w kierunku państwa demokratycznego, ale moim zdaniem również po to, by stworzyć kolejne przyczółki władzy komunistycznej. Tak czy siak, takie protezy instytucjonalne, zwłaszcza obsadzone ludźmi pokroju pana Bodnara to tylko kwiatek do kożucha, nieudolnie maskujący fakt, że od 25 lat wymiar sprawiedliwości nie może się uwolnić od dziedzictwa PRL-u. W kraju, w którym sądownictwo funkcjonuje należycie, żaden Rzecznik Praw Obywatelskich nie jest potrzebny, bo i po co?

Inicjatywa ministra Ziobro jest tym bardziej cenna, że terrorowi politycznej poprawności trzeba przeciwdziałać w zarodku, zanim ta zaraza rozpleni tak, jak w innych państwach. Tutaj znowu odwołam się do przykładu Stanów Zjednoczonych, które części osób niesłusznie kojarzą się z krainą wolności, gdy tymczasem  rewolucja komunistyczna w wydaniu gramscistowskim jest tam w pełnym natarciu, co prowadzi niejednokrotnie do sytuacji z gatunku: śmiać się, czy płakać? Nawet jeżeli są to wypadki odosobnione, to i tak pokazują do czego prowadzi zgoda na bezkarne hulanki lewaków, którzy w Stanach Zjednoczonych  są nazywani „bojownikami o sprawiedliwość społeczną” (ang. social justice warriors). Nota bene, jak sobie przypomnę, że my mamy „sprawiedliwość społeczną” wpisaną do konstytucji, to ciarki przechodzą mi po plecach. Podam tylko jeden przykład ich działalności, ale za to dość drastyczny, bo dotyczący tak newralgicznej instytucji jak wojsko. Otóż w zeszłym roku miała miejsce następująca sytuacja: kadeci jednej z uczelni wojskowych w Stanach Zjednoczonych zostali zmuszeni do udziału kampanii organizowanej przez feministki, która nazywała się „Walk a mile in her shoes” i polegała na tym, że przyszli oficerowie armii USA mieli przejść milę w… szpilkach pomalowanych na jaskrawy kolor. [vide filmik poniżej] Miało to ich uwrażliwić na „kulturę gwałtu” (rape culture), która podobno prowadzi do masowych gwałtów na amerykańskich kampusach, mimo że wszystkie badania pokazują, iż jest jeszcze jeden lewacki zabobon.  Jeżeli  ktoś nie wziął w tym całym obłędzie udziału, to musiał się liczyć z negatywną oceną i zakończeniem kariery w wojsku jeszcze przed jej rozpoczęciem.

Właśnie do tego prowadzi rozhulane lewactwo, kiedy zawczasu nie położy mu się tamy.

https://www.youtube.com/watch?v=dNAXNgGTTG8&feature=youtu.be

 

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka