payssauvage payssauvage
2584
BLOG

O PiS-ie, co dowartościowywał nie tych, których trzeba

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 43

Po raz kolejny potwierdziła się prawdziwość biblijnej mądrości, głoszącej, że „z obfitości serca mówią usta.” Tym razem z obfitości serca przemówił pan profesor Andrzej Friszke, który w wywiadzie dla jednej z gazet krótko i węzłowato wyłożył dlaczego PiS jest niedobry. To znaczy dla wszystkich nowocześniaków, czyli zwolenników nieubłaganego "postępu, pokoju, proletariackiego internacjonalizmu i sprawiedliwości społecznej" PiS jest niedobry z definicji, co nie zmienia faktu, że czasem dobrze jest mieć w zanadrzu jakiś konkret, żeby siłą merytorycznej argumentacji przytłoczyć konserwatywnego interlokutora i otworzyć oczy niedowiarkom, niczym prezes Ochódzki swoim misiem ze słomy z PGR-u. Tutaj właśnie z pomocą przychodzi pan profesor Andrzej Friszke - były członek rady IPN - , który wywiadzie dla Rzeczpospolitej wyjaśnia:

„Polityka historyczna przegra, bo to ideologia, a nie historia. To, co robi obecna władza, jest dowartościowywaniem moralnym polskiego ludu. To jest dowartościowywanie nie państwa, nie kultury, ale zwykłych, przeciętnych ludzi. Nie oficerów, tylko zwykłych żołnierzy, nie liderów „Solidarności”, tylko zwykłych działaczy"

Dzięki panu profesorowi widzimy więc wyraźnie na czym polega główny błąd Prawa i Sprawiedliwości. Otóż główny błąd Prawa i Sprawiedliwości polega na tym, że zamiast dowartościowywać elity, ze szczególnym uwzględnieniem urzędników i chałturników poprzebieranych za „ludzi kultury”, to PiS wzięło się za dowartościowanie „zwykłych, przeciętnych ludzi”,którzy nawet  nie wiadomo, czy prenumerują „Wyborczą”. No, doprawdy jak tak można! Przecież „zwykłym, przeciętnym ludziom” żadne tam dowartościowanie się nie należy, a za to należą im się solidne baty i pedagogika wstydu.

Ponieważ w tym zakresie na Prawo i Sprawiedliwość jak zwykle nie można liczyć, to za wdeptywanie Polaków w błoto i pokazywanie im jacy są głupi, szpetni i nic nie warci wziął się niemiecki, polskojęzyczny tygodnik z angielskim tytułem, który wytknął polskim turystom, którym zachciało się plażowania nad Bałtykiem, że są grubi, brzydcy, łysi, śmierdzą, załatwiają swoje potrzeby za wydmą, a swoje za przeproszeniem, obes…ne dzieci myją w morzu. A tak w ogóle, to za te swoje „pincet złoty”, które im PiS dało bez sensu, jeżdżą nie wiadomo po co  na wakacje, (czym tylko niepotrzebnie psują krew pani Agacie Młynarskiej), zamiast - jak normalny, przyzwoity człowiek - iść do teatru prowadzonego przez posła „Nowoczesnej”, gdzie w ramach kultury wysokiej aktorzy kopulują na żywo. I to jest kultura, panie, to jest rozrywka…! Swoją drogą, tak się zastanawiam, czy wydawca tego niemieckiego, polskojęzycznego szmatławca, który pod dyktando oberszturmbanredaktora tak dzielnie kontynuuje linię propagandową Józefa Goebbelsa, przypadkiem nie pomnaża fortuny, którą jakiś jego antenat zbił na złotych zębach wyrwanych przez Niemców zagazowanym Żydom i na majątku zrabowanym Polakom przez tychże Niemców w latach 1939-45, a potem dobrze gdzieś schowanym . To oczywiście osobny temat, ale może warto sprawdzić. 

Nie o to wszakże tutaj chodzi, ale o to, że pan profesor Friszke swoimi słowami jasno i wyraźne uzmysławia nam dlaczego elity III RP tak bardzo nienawidzą PiS-u. Otóż po prostu czują się one chronicznie niedowartościowane.

Trudno im się zresztą dziwić, jeżeli przypomnieć sobie jak bardzo poprzedni rząd dowartościowywał kogo trzeba. Poprzednia ekipa nie wahała się na przykład dowartościować Gazety Wiadomej strumieniem publicznego grosza poprzez masowy wykup ogłoszeń publikowanych na jaj łamach; ogłoszeń reklamujących np. dobrodziejstwa, jakie niesie ze sobą spacer po lesie. (To zupełnie zrozumiałe, bo skąd taki leming jeden z drugim miałby to wiedzieć samemu.) Tymczasem w obecnej kadencji ta żyła złota gwałtownie wyschła i bardzo możliwe, że gdyby nie pieniądze „Filantropa”, to funkcjonariusze Gazety Wiadomej musieliby wyjadać ziarno z karmników. Zresztą nie tylko dla gazety skończyło się słodkie życie, bo to samo można powiedzieć o innych reprezentantach elit Trzeciej RP, takich jak na przykład egzaltowana pani Krystyna Janda.  Pani Janda została w tym roku dowartościowana jedynie bardzo skromną kwotą 150 000 zł, podczas gdy ona, z tego co pamiętam,  życzyła sobie, żeby ją dowartościować sumą dziesięciokrotnie wyższą. 

Pan Friszke zresztą też chyba czuje się niedowartościowany. O ile bowiem w 2011 r. pan profesor wszedł w skład nowo powołanej Rady IPN, to w roku bieżącym organ ten został zniesiony nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, przez co wielu wartościowych ludzi straciło swoje posady, skutkiem czego mogą oni czuć się teraz niedocenieni.  Niewykluczone, że swoje poczucie niedowartościowania i frustrację Friszke wyładowuje na nowym szefie IPN-u, doktorze Szarku i szefowej na szefowej MEN, Annie Zalewskiej. Tak w każdym razie można odczytać te słowa: 

"(...) zachwiał poczuciem prawdy [szef IPN], wprowadził dysonans [swoją wypowiedzią o Jedwabnem]. Wcześniej podobnie mówiła Anna Zalewska, szefowa MEN. To, co zrobiła pani Zalewska, było co najmniej ucieczką od powiedzenia prawdy. W mojej ocenie ta pani nie ma odwagi cywilnej, skompromitowała się. (…) Nawet jeśli ekshumację się dokończy, będą podobne wyniki. Politycy próbują wyprzeć winę określonej grupy Polaków za zbrodnię w Jedwabnem." 

To ciekawe, bo do tej pory wydawało mi się, że praca naukowca polega na badaniu faktów i wyjaśnianiu wątpliwości, a tymczasem okazuje się, że nie –  że ma on, jak rozumiem, stać na straży jakichś prawd objawionych i dbać o to, żeby, broń Boże, nie wprowadzać "dysonansu".

Ja bym powiedział, że szef IPN zachwiał nie tyle może „poczuciem prawdy”, ile dobrym samopoczuciem wielbicieli prozy fantastycznej Jana Tomasza Grossa, stręczonego nam na światowej sławy historyka, oraz tych wszystkich, którzy firmowali pseudonaukowe brednie wyssane nie wiadomo skąd i przedstawiali je, jako ustalenia historyków. Takim ludziom, którzy kariery i pieniądze zrobili na poniżaniu i opluwaniu narodu polskiego, poprzez zapisywanie na jego konto cudzych przewin, może być obecnie nie w smak dochodzenie do prawdy o zbrodni w Jedwabnem, ale to już ich problem.

Nie bardzo też rozumiem na jakiej podstawie pan profesor twierdzi, że „jeśli ekshumację się dokończy, będą podobne wyniki”. Pan Andrzej Friszke nie ma chyba rentgena w oczach, i nie potrafi dostrzec, co leży pod ziemią bez jej usuwania (a jeżeli tak jest, to powinien to jak najszybciej ogłosić i zyskać światową sławę), ani też nie dysponuje szklaną kulą, pozwalającą przewidzieć przyszłość. W związku z powyższym nie powinien wygłaszać takich tez, bo w ten sposób tylko się kompromituje , jako naukowiec.  Ani pan Friszke, ani nikt nie wie, co przyniesie ekshumacja i właśnie dlatego należy ją przeprowadzić. Dlatego, oraz dlatego, że wygłaszanie jakichkolwiek kategorycznych sądów na temat okoliczności zbrodni, bez zbadania szczątków ofiar jest po prostu niepoważne.

Na koniec chciałbym mimo wszystko pocieszyć jakoś pana profesora Friszke i go dowartościować. Dlatego wydaje mi się, że dobrze by było, gdyby opuścił on na chwilę swoją wieżę z kości słoniowej i poprzestawał ze zwykłymi ludźmi, tymi samymi, którym tak żałuje tego, że po prawie trzydziestu latach od transformacji znalazła się władza, która chce coś dla nich zrobić, tymi „zwykłymi, przeciętnymi ludźmi”,zwykłymi żołnierzami”, „zwykłymi działaczami" solidarnościowymi. Bo bez zwykłych ludzi nie ma narodu, bez żołnierzy – armii, a bez zwykłych działaczy – „Solidarności”. Tak więc – niech pan, panie Friszke, wyjdzie i porozmawia z tymi ludźmi. Zaręczam panu, że znajdzie pan pośród nich osoby dużo mądrzejsze od siebie i na pewno dowartościuje pana fakt, że znaleźli oni dla pana chwilę swojego cennego czasu.

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka