payssauvage payssauvage
4857
BLOG

„Syn powstańca” i syn zdrajcy, czyli atak sił po(d)stępu

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 52

Znane powiedzenie głosi, że najpierw cię ignorują, potem się z ciebie śmieją, potem z tobą walczą, no a na końcu wygrywasz. Pan Gandhi (autor tej formuły) niestety zapomniał powiedzieć o najważniejszym (czy też może raczej tę słodką tajemnicę zachował dla siebie) – otóż jest jeszcze piąty etap: kiedy już wygrasz, to natychmiast zjawiają się tacy, co chcą ci to zwycięstwo odebrać, najlepiej przy użyciu podstępu. Tak się dzieje na naszych oczach w przypadku bitwy o pamięć o uczestnikach Powstania Warszawskiego, która bezapelacyjnie została wygrana przez zwolenników godnego upamiętnienia ludzi (częstokroć bardzo młodych), którzy oddali swoje życie próbując odbić stolicę z rąk niemieckich barbarzyńców. Bitwa o pamięć została wprawdzie wygrana, ale to nie znaczy, że przeciwnicy czczenia uczestników Powstania złożyli broń. Przeciwnie – oni tylko zmienili taktykę i teraz działają według modelu: jeżeli nie możesz ich pokonać, przyłącz się do nich. A jak już się przyłączysz, to postaraj się przejąć ich organizację od środka – najlepiej udając świętszego od papieża, który właśnie opuszcza naszą piękną ojczyznę.

Oto czytam, że niejaki Cezary Harasimowicz, podobno znany scenarzysta (mnie w każdym razie nieznany) opublikował na fejsie apel swojej mamy, Krystyny Królikiewicz. Pani Królikiewicz okazuje się powstańcem warszawskim i – jak twierdzi jej syn na swoim profilu na FB – „prosi dziewczęta i chłopców z organizacji neofaszystowskich, by nie czcili powstania warszawskiego marszem.”Do apelu pana Harasiowicza dołączone jest zdjęcie portretu jego mamy, podobno  namalowanego po upadku powstania, oraz informacja, że zapłatą za portret była poduszka. Już mniejsza o te bezcenne informacje o poduszce, które przypomniały mi enuncjacje Ryszarda Ochódzkiego, jak to jego rodzinie „było ciężko” za sanacji, ale jak czytam, że ktoś „prosi dziewczęta i chłopców z organizacji neofaszystowskich” to zaraz włącza mi się tryb: „be a little more specific, please”, czyli – poproszę o szczegóły.

O jakie organizacje „neofaszystowskie” chodzi? Czy autor piszący beztrosko o „neofaszystach” zdaje sobie sprawę (po jego twarzy widać, że jest to mocno wątpliwe), iż w Polsce propagowanie ustroju faszystowskiego jest karalne i zaraz po umieszczeniu tego swojego apelu, powinien lecieć z zawiadomieniem na policję? Bo jeżeli takiego doniesienia nie zgłosił, to ja niestety musiałbym powziąć poważnie podejrzenie, że człowiek ten albo w ogóle nie wie, co mówi, albo świadomie szkaluje polską młodzież, która marszem chciałaby uczcić powstańców. Krótko mówiąc: kłamca, albo idiota. Ponieważ nie chciałbym, żeby pan scenarzysta okazał się jednym, albo drugim, więc uważam, że powinien swój apel uściślić, no i złożyć stosowne doniesienie do organów ścigania.

Wspomniany apel oczywiście natychmiast podchwyciła Gazeta Wiadoma, która swoją drogą nie może się zdecydować, czy oburzenie na „neofaszystów” przypisywać powstańcowi warszawskiemu (pani Królikiewicz), czy „synowi powstańca”, jak tytułuje Harasimowicza.  Zresztą gazeta ma wprawę w zaprzęganiu krewnych i powinowatych sławnych osób do swojego rydwanu. Nie tak dawno wspomniane medium opisywało wnuczkę, czy tam prawnuczkę Henryka Sienkiewicza, która wprost nie mogła się nachwalić KODziarzy i podobno gorąco im kibicuje. Swoją drogą biedny Henryk nie ma szczęścia do swoich zstępnych. Najpierw był Bartek Niedorajda (jemu się wydawało, że jest Bartkiem Zwycięzcą) od kamieni kupy, który wsławił się tym, że podpalił budę ruską obok ambasady Federacji Rosyjskiej, by zwalić winę na uczestników Marszu Niepodległości – co już samo w sobie wystarczyłoby by go obić kijem oraz wytarzać w smole w pierzu – , a potem jeszcze dał się nagrać kelnerom. A po Bartku Niedorajdzie przyszła wnuczka kodziarka – masz ci los… Tak, czy inaczej,  zarówno w przypadku apelu scenarzysty, jak w przypadku wnuczki noblisty mamy ten sam modus operandi – skoro nie udało się w narodzie polskim wytrzebić tradycji patriotycznej, która nie tylko nie umarła, ale przeżywa odrodzenie (zwłaszcza wśród młodych ludzi), no to siły po(d)stępu próbują patriotyczną formę wypełnić spreparowanymi przez siebie treściami i wykorzystać zyskujący na popularności polski patriotyzm do własnych celów.

A skoro już się zgadało o gazecie czerskiej, to w kontekście Powstania Warszawskiego nie sposób nie przypomnieć o publikacji sporządzonej przez mgr Cichego i poprzedzonej wstępem mgr Michnika, którzy w 50 rocznicę Powstania Warszawskiego opublikowali tekst oskarżający żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych o mordowanie Żydów w czasie walk w 1944 r.  Warto o tym pamiętać zwłaszcza kiedy – słusznie – oburzamy się na Niemców szkalujących dobre imię polskiego podziemia w ramocie „Nasze matki, nasi ojcowie”. Oburzając się na Niemców nie wolno zapominać o V kolumnie, która działa na terenie naszego kraju i nawet jeżeli nie jest wprost sterowana z Berlina, to w każdym razie jej działania wychodzą naprzeciw polityce niemieckiej. Paszkwil Wyborczej, jak go nazwał Leszek Żebrowski, sporządzony został kiedy jeszcze wydawało się, że można bezkarnie obrażać pamięć o polskich bohaterach. 22 lata później sytuacja jest diametralnie inna, więc, jeżeli nie chce się dostać po mordzie – a nic nie wskazuje na to, by przedstawiciele sił nieubłaganego po(d)stępu takie ciągoty przejawiali – to trzeba zmienić taktykę i do sztorcowania polskich patriotów zatrudnić nie magistrów historii, ale "powstańców warszawskich".  

Ale nawet wówczas okazuje się, że wilk zmienia sierść, lecz nie zmienia natury, jak mawiają bracia Ormianie, i wilki, nawet jeżeli stroją się w owcze skóry, to i tak wyglądają im spod nich mundury rasowych czekistów, którym głęboko w serca zapadły wytyczne Politbiura KC WKP (b), nakazujące wyzywać Polaków od „faszystów”. No więc wyzywają, choć od czasu wydania tej dyrektywy minęło 90 lat. Ma to również swoje dobre strony, bo można przy okazji oddzielić ziarno o plew i zweryfikować kilka legend. Ja np. swego czasu z dużym zaskoczeniem dowiedziałem się z jednego z wykładów dr Żebrowskiego, że „profesor” Bartoszewski, który stroił się w pióra legendy Powstania Warszawskiego owszem był czynny w Powstaniu, ale nie był żołnierzem, tylko urzędnikiem i nawet nie powąchał prochu. Zastanawiam się jaką rolę odegrała w Powstaniu pani Królikiewicz. Równie ciekawe jest to, czy apelowała ona do Cichego i Michnika o to, by nie szargali dobrego imienia Armii Krajowej – może ktoś pamięta.

Na koniec nie sposób nie zauważyć, że Gazeta Wiadoma w swoim pędzie ku dokopaniu polskim patriotom strzela sobie w kolano. Przecież, skoro tak ochoczo podpiera jak nie „synem powstańca”, to znów wnuczką Sienkiewicza, no to tym samym niedwuznacznie sugeruje, że na potomków spada blask dokonań ich wybitnych przodków. Wszystko ładnie, pięknie, jak miało się w rodzinie noblistę, albo bohatera walczącego o wolną Polskę. Co jednak, gdy samemu jest się synem Ozjasza Szechtera (że o byciu bratem Stefana Michnika nie wspomnę)? Ozjasz Sechter o żadną tam wolną Polskę nie walczył - mało tego, on należał do Komunistycznej Partii „Zachodniej Ukrainy”, a więc organizacji, która dążyła do rozbioru Polski i nawet miała to zapisane w nazwie, w związku z czym został skazany w procesie łuckim za zdradę stanu. Zresztą, jak pamiętamy, doprowadziło to do sytuacji komiczno-groteskowej, kiedy to Michnik pozwał IPN za to, że Instytut w jednej z publikacji zawarł informację, że stary Szechter został skazany za szpiegostwo. Sąd powództwo uwzględnił i IPN musiał Adama przeprosić w Rzepie, bo papa Ozjasz nie był szpiegiem – on był „tylko” zdrajcą.

Tak, czy inaczej wydaje mi się, że gazeta, którą kieruje syn zdrajcy nie powinna się podpierać „synami powstańców” – nawet w imię nieubłaganego po(d)stępu.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka