payssauvage payssauvage
1970
BLOG

Czy „Jarek” zazdrości Wałęsie zdjęcia z Elżbietą?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 26

Wprawdzie umysłami rodaków niepodzielnie zawładnęły emocje sportowe, ale emocje polityczne również nie dają o sobie zapomnieć. Tak się akurat złożyło, że przedwczoraj 90-te urodziny obchodziła pani Elżbieta Sachsen-Coburg-Gotha, zwana też Elżbietą Windsor, albo po prostu Elżbietą II. O jubileuszu brytyjskiej monarchini nie zapomniał na szczęście Lech Wałęsa i postanowił jej sprawić z tej okazji wspaniały prezent.

Oczywiście nie może być lepszego prezentu na świecie, niż zdjęcie z Lechem Wałęsą, więc były prezydent opublikował na portalu społecznościowym fotografię ze swojej wizyty w Wielkiej Brytanii 1991 r. Zdjęcie przedstawia Elżbietę II i Lecha Wałęsę, jadących powozem, a podpis umieszczony poniżej głosi: "I co Jarek? Zazdrościsz?". W ogóle fotografia jest bardzo ciekawa – to znaczy może nie tyle sama fotografia, co wyrazy twarzy pasażerów królewskiej karety. Wałęsa ma minę chłopa, którego wpuścili do biura, a on wypił atrament i teraz się oblizuje, bo myśli, że to whisky i po powrocie do rodzinnej wsi będzie miał się czym chwalić w miejscowej remizie. Z kolei twarz brytyjskiej monarchini zdaje się krzyczeć: "Za jakie grzechy?!"

A skoro już jesteśmy w angielskich klimatach, to warto przypomnieć, że w języku angielskim (bardziej w jego wersji amerykańskiej) funkcjonuje powiedzenie „rub (it) in one’s face”, które oznacza przechwalanie się czymś tylko po to, żeby komuś innemu było przykro. Wspomniane powiedzonko jest bardzo plastyczne (jak wiele innych angielskich powiedzeń), bo tłumaczone dosłownie oznacza wytarzanie w czymś czyjejś twarzy. Inaczej mówiąc – przychodzi jakiś gbur i prostak, bierze, dajmy na to, jakieś zdjęcie, na którym jest on, w towarzystwie kogoś sławnego i mało, że się przechwala – on kładzie tę fotę na stole, łapie cię za kark i z całej siły wciska twoją twarz w to zdjęcie. I uchachany krzyczy: zazdrościsz? Zazdrościsz? ZAZDROŚCISZ?!

Co prawda nie mam na imię Jarek i pytanie nie było skierowane do mnie, ale gdyby to mnie Wałęsa pytał, czy mu zazdroszczę, to bym odpowiedział, że zazdrościć nie zazdroszczę, natomiast szczerze współczuję – oczywiście Elżbiecie. Co ta biedna kobieta musiała wtedy przejść…

Zresztą traumatyczne doświadczenia brytyjskiej monarchini nie są tutaj rzeczą najważniejszą. Mnie bardziej interesuje, co Polska miała z tego, że Lech Wałęsa przejechał się królewskim powozem. Mniej więcej wiadomo, co miał z tego Wałęsa – chociażby kolejną okazję do tego, żeby się ponadymać, a znając tego człowieka, nic więcej nie jest mu do szczęścia potrzebne. Niemniej, dobre samopoczucie byłego prezydenta ma małe znacznie w porównaniu z interesami kraju, a Wałęsa nie był na prywatnej wycieczce, tylko składał oficjalną wizytę (mam nadzieję, ze ktoś mu to uświadomił). Oczywiście nie łudzę się i nie przypuszczam, że „Lechu” chciał w Wielkiej Brytanii coś dla Polski uzyskać i pewnie na foto-opie się skończyło – przynajmniej jeżeli chodzi o nasz kraj, bo chytrzy Brytyjczycy pewnie coś tam dla siebie ugrali, zwłaszcza, że mieli u siebie chłopka-roztropka, któremu wystarczyło umiejętnie kadzić („Mnie to kadzą – rzekł hardzie do swego rodzeństwa…”).

Bo właśnie tym się cechują poważni politycy (z polskich np. Jarosław Kaczyński), że wspólne zdjęcia i poklepywanie po plecach traktują jako zło konieczne i folklor, który trzeba odbębnić, żeby można było usiąść do poważnych rozmów o interesach. Niepoważni pajace zaś traktują takie szopki medialne, jako sam cymes i clou polityki. Ci drudzy za zdjęcie z kimś ważnym gotowi przehandlować ojca i matkę, by potem chwalić się tą fotografią i pisać: zazdrościsz, zazdrościsz?

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka