payssauvage payssauvage
2096
BLOG

Kościół ks. Międlara kontra kościół Adama Michnika

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 25

Przeglądając wczoraj Internet natrafiłem na wywiad, jakiego Adam Michnik udzielił Mikołajowi Lizutowi w radiu TOK FM. Przyznaję, że rozmowę tę odnotowałem z dużą radością, albowiem ostatnimi czasy naczelny Wyborczej nie dawał znaków życia i szczerze mówiąc zacząłem się trochę niepokoić. Po zwycięstwie Andrzeja Dudy Michnik jeszcze dawał odpór, jeszcze walczył, jeszcze wlewał otuchę w serca „ludzi na pewnym poziomie”, ale po jesiennym triumfie PiS-u w wyborach parlamentarnych zaczął cokolwiek oszczędniej gospodarować swoją bezcenną osobą. Oficjalnie nieobecność Michnika w mediach jest tłumaczona tym, że przez ostatnie sześć miesięcy pan redaktor był jakoby na „stypendium” w USA. No, niechże i tak będzie.

Na szczęście pan Adam wrócił z tego całego „stypendium” i zaraz też rzucił się w wir aktywności publicznej, co przyjmuję z dużą radością, bo dzięki temu można z krynicy panaadamowej mądrości zaczerpnąć łyk nowoczesnych poglądów, chociażby wysłuchując wspomnianego wywiadu, jakiego naczelny „Gazety Wyborczej” udzielił radiu TOK FM. TOK FM jest nazywane „zakładowym radiowęzłem ‘Agory’”, bowiem siedziba rozgłośni mieści się w biurowcu tej spółki. W tym samym budynku mieści się również redakcja Wyborczej, więc Michnik przynajmniej nie musiał daleko chodzić, żeby pogwarzyć sobie z Lizutem. (Swoją drogą, to jest trochę tak, jakby premier Szydło przeszła ze swojego gabinetu do gabinetu obok i udzieliła „wywiadu” Beacie Kempie – wyobrażacie sobie ten chóralny śmiech, jaki by się wówczas podniósł? A tutaj cicho…) Przedmiotem wywiadu była kondycja polskiego Kościoła.

Dla nikogo oczywiście nie jest to żadną tajemnicą, ale godzi się przypomnieć, że Adam Michnik to człowiek talentów wielu, człowiek renesansu, do tego stopnia celujący we wszelkich umiejętnościach, że w porównaniu z nim Leonardo da Vinci to marny pacykarz, Dante Alighieri to półanalfabeta nie potrafiący sklecić dwóch zdań, żeby nie zrobić sześciu błędów, zaś Donato Bramante to nie żaden tam architekt, ale co najwyżej budowniczy szałasów z mchu i chrustu. Naczelny Wyborczej to nie tylko wybitny znawca zagadnień życia zakonnego i problemów ruchu drogowego, ale także przenikliwy analityk polskiego życia politycznego. Wszystkie te trzy umiejętności skupiły się jak w soczewce w jego słynnej wypowiedzi u Tomasza Lisa. Jak pamiętamy, pan redaktor stwierdził wtedy, że Bronisław Komorowski przegra z Andrzejem Dudą tylko wówczas, gdy po pijanemu przyjedzie na pasach zakonnicę w ciąży. Z równym znawstwem i wiedzą Adam Michnik zabrał się obecnie za rozprawę z problemami polskiego kościoła.

Otóż redaktor Wyborczej stwierdził, że jeszcze dziesięć lat temu takie kazanie, jak to wygłoszone przez ks. Jacka Międlara w Katedrze Białostockiej byłoby „niewyobrażalne”. Michnik zwierzył się też Lizutowi, że dostrzega „przepaść” między przesłaniem papieżem Franciszka, a działaniami ks. Międlara czy o. Rydzyka. „U Franciszka, nawet jak się spiera, nie ma mowy nienawiści. A tutaj... niewiele jest poza mową nienawiści” – mówił naczelny Wyborczej.

Tutaj wypada poczynić pewną uwagę ogólną. Otóż ostatnimi czasy w mediach wprost zaroiło się od osób, które z niewiadomych przyczyn uważają, że mają prawo sztorcować katolików i tłumaczyć im, jak powinni wyznawać własną religię. Jest to o tyle dziwne, że w ten sposób postępują ludzie, którzy koło kościoła nawet nie stali, a kto wie, czy jakby ich pokropić wodą święconą, to nie zaczęliby pluć gwoździami, chodzić po ścianach i gadać językami, których nigdy się nie uczyli. Ten natrętny dydaktyzm szczególnie dobitnie ujawnia się w dyskusjach nad problemem tak zwanych „uchodźców”, czyli imigrantów. W czasie takich debat ludzie, którzy za młodu chodzili w pochodach pierwszomajowych i lansowali się na bezbożnictwie, próbują stawiać katolików do pionu, powołując się na opinie papieża Franciszka. Co ciekawe, osobom tym, które przy innych okazjach wrzeszczą, żeby Kościół „nie wtrącał się do polityki”, nie przeszkadzają słowa Ojca Świętego, który nawoływał, żeby „otworzyć granice przed uchodźcami”, a przecież „otworzenie granic” jest aktem stricte politycznym.

To była jednak tylko taka uwaga ogólna, w żaden sposób nie odnosząca się do Adama Michnika, który, jak wiadomo, jest mężem wielce świątobliwym, powodowanym jedynie palącą troską o dobro polskiego Kościoła, któremu najchętniej przychyliłby nieba. Obawiam się atoli, że jego troska jest najzupełniej zbyteczna i wynika z kompletnej nieznajomości tematu, na który pan redaktor był łaskaw się wypowiedzieć. Przesłuchałem raz jeszcze nagranie kazania ks. Jacka Międlara wygłoszone w Katedrze Białostockiej (czego Michnik chyba nie uznał za stosowne uczynić) i nie usłyszałem tam żadnej „mowy nienawiści”, natomiast słyszałem dużo słów troski o Polskę i przyszłość naszego narodu. Padają też takie deklaracje: „Przypominam i będę przypominał zawsze, że my, narodowo-katoliccy radykałowie, nie będziemy klękać przed nikim innym, jak tylko przed Bogiem.” Wydaje mi się, że dopóki w Polsce są księża (oby było ich jak najwięcej i oby mieli wsparcie swoich arcypasterzy), którzy głoszą takie słowa, to Adam Michnik nie musi się aż tak bardzo zamartwiać o przyszłość polskiego Kościoła.

No, bo przecież zależy mu tylko i wyłącznie na dobru tego Kościoła, a nie np. na tym, żeby zastąpić go jakimś własnym, gdzie klękać się będzie przed redaktorem, a rolę Ewangelii będą pełnić mądrości etapu, serwowane przez Gazetę Wyborczą. Prawda? 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka