payssauvage payssauvage
2273
BLOG

Czy Alternatywa dla Niemiec (AfD) jest alternatywą dla Polski? Niekoniecznie

payssauvage payssauvage Niemcy Obserwuj temat Obserwuj notkę 26

W dniach 30.04 – 01.05 2016 r. odbył się w Stuttgarcie zjazd partii AfD (Alternative für Deutschland  Alternatywa dla Niemiec). Zastanawiam się, czy data kongresu została wybrana przypadkowo, czy też być może ma ona jakiś związek z faktem, że na przełomie ostatniego dnia kwietnia i pierwszego dnia maja przypada Noc Walpurgi. Nie o to wszakże chodzi, ale o to, że postulaty Alternatywy dla Niemiec przyprawiają wszystkich grzecznych czytelników „Gazety Wyborczej” i w ogóle wszelkich postępowców o zimne poty. AfD jest bowiem przeciwna wspólnej walucie europejskiej, nie chce gender, a do tego jest sceptycznie nastawiona do muzułmanów, których lewica najwyraźniej upatrzyła sobie na nowy proletariat, o którego prawa mogłaby walczyć i żyć z tej walki dostatnio aż do śmierci.

W tej sytuacji nie ma się co dziwić, że główne niemieckie media labidzą, AfD „chce cofnąć Niemcy do lat sześćdziesiątych”. Możliwe zresztą, że politycy Alternatywy dla Niemiec zgodziliby się z taką opinią, bo w dokumencie programowym piszą, iż „Niemcy trzeba reformować, tak by wrócić do korzeni i wartości, które doprowadziły Niemcy do cudu gospodarczego i trwającego dziesięciolecia sukcesu gospodarczego, socjalnego i społecznego.” W zrobionych pod koniec stycznia bieżącego roku badaniach opinii publicznej poparcie dla AfD wzrosło do 13 proc, co czyni to ugrupowanie trzecią siłą polityczną w Niemczech, a możliwe, że do czasu zaplanowanych na 2017 r. wyborów parlamentarnych partia ta jeszcze umocni swoje notowania. Jeżeli Angela Merkel poważnie myśli o utrzymaniu się w fotelu kanclerza, to chyba już teraz powinna się przygotować psychicznie na koalicję z Alternatywą dla Niemiec. Alternatywą dla „Alternatywy” byłoby przejęcie części postulatów tej partii przez CDU i marginalizacja AfD. Tak czy inaczej, z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że Niemcy skręcą na prawo.

Jakbym był podejrzliwy, to bym sobie pomyślał, że otwarcie na oścież granic Niemiec dla islamskich imigrantów wymyślono specjalnie, żeby wybudzić Niemcy z letargu, w jaki wpędziło je pół wieku tresury w kierunku politycznej poprawności. Przezwyciężenie takiego marazmu to nie jest łatwa sprawa i tutaj potrzebny jest jakiś ozdrowieńczy szok. Czyż nie idealnie nadają się do tego jurne islamskie byczki, które wymacają gdzieś tam w Kolonii, czy innym niemieckim mieście miejscowe Grety i Helgi, co sprawi, że normalnym Niemcom spadną tęczowe klapki z oczu? Potem tych islamistów zawsze będzie można posegregować i zostawić sobie najwartościowszych, a tych niemówiących żadnym europejskim językiem analfabetów z pustyń Syrii, albo gór Afganistanu podeśle się na przykład Polakom i osiedli – powiedzmy – na Górnym Śląsku, Pomorzu Zachodnim i Mazurach. Między przybyszami, a autochtonami prędzej, czy później dojdzie do utarczek, może nawet krwawych i wówczas Niemcy (w odruchu humanitaryzmu, ma się rozumieć) obejmą wyżej wymienione tereny kuratelą, żeby bronić biednych „uchodźców” przed agresywnymi autochtonami.

Taki plan wydawał się mieć ręce i nogi, zwłaszcza, że Polską jeszcze do niedawna rządziła partia, której głównym zmartwieniem było to, co o nich powiedzą w Berlinie. Jednak w międzyczasie wybory w Polsce wygrało Prawo i Sprawiedliwość, ze straszliwym Jarosławem Kaczyńskim na czele, w związku z tym cały plan diabli wzięli, a jedyne, co można teraz zrobić, to spuścić ze smyczy te wszystkiej Algemajne Cajtungi, Diwelty i inne Szpigle, żeby ujadały na nowy polski rząd, w nadziei, że się Polacy wystraszą. Jak mówię, tak bym pomyślał, gdybym był podejrzliwy, ale nie jestem i święcie wierzę w to, że Niemcom zależy tylko i wyłącznie na dobru „uchodźców”, tak samo, jak w to, że KODziarzom zależy tylko na Konstytucji i demokracji.

Ja wiem, że wielu ludzi w Polsce cieszy się, czytając, że w Niemczech rośnie w siłę partia, która głosi konserwatywne poglądy, podobne do tych, które reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość. Dodatkową sympatię do takiego ugrupowania budzi wściekłość, jaką wzbudza ono wśród lewaków. Takie postawy są czymś zupełnie naturalnym i zrozumiałym, bo to oczywiste, że sympatyzujemy z ludźmi myślącymi tak samo, jak my. Trzeba wszakże pamiętać, że w polskim interesie leży, żeby nasz zachodni sąsiad był słaby, a nie silny. Warto zwrócić uwagę na to, że nawet Niemcy przesunięte na lewo i w dużej mierze spętane ideologią politycznej poprawności, która raczej osłabia, a nie wzmacnia państwa, i tak potrafiły bez większego trudu zamienić Polskę w swoją kolonię.

Odrodzony niemiecki konserwatyzm to, moim zdaniem, w praktyce będzie powtórka z rozrywki, czyli Bismarck 2.0, bowiem niemieckie elity są w sensie mentalnym silnie sprusaczone. One wprawdzie tak bardzo nie afiszują się z tym swoim prusactwem (zwłaszcza po tym, jak dwa razy dostali lanie w wojnach światowych) i dość skrzętnie je ukrywają. Kiedy jednak zdrapać cienką politurę, którą Niemcy pokryły się wskutek pięćdziesięciu lat wychowywania ich do „nowoczesności”, rozumianej na sposób lewicowo-liberalny, to ukaże się spod niej pruska pikielhauba i obawiam się że do tego doprowadził działalność AfD. Żeby była jasność - nie mam ani krzty sympatii dla niemieckiej  lewicy, natomiast nie wydaje mi się rozsądne, żeby dżumę leczyć cholerą. Dlatego Alternatywa dla Niemiec, jako partia nadająca ton niemieckiej scenie politycznej nie jest wcale dobrą alternatywą dla Polski. Z naszego punktu widzenia idealną sytuacją są raczej Niemcy rozdarte politycznie i bezładnie miotające się gdzieś pomiędzy Partią Zielonych ciągnącą na lewo, a AfD ciągnącą w prawo. I raczej tego powinniśmy sobie życzyć, niż triumfu Alternatywy dla Niemiec.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka