payssauvage payssauvage
3969
BLOG

Nikt nie ma prawa pouczać Polski w sprawie tego, co powinna zrobić!

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 147

Jestem bardzo ciekaw jak na takie zdanie, wypowiedziane przez któregoś z polskich polityków, zareagowałyby lewicowo-liberalne media z gazetą, której „nie jest wszystko jedno” na czele. O, dopiero byśmy się nasłuchali o nacjonalizmie, wyprowadzaniu Polski z Unii Europejskiej, ośmieszaniu nas na arenie międzynarodowej, a może nawet o „faszyzmie”. Jestem zresztą pewien, że o tych wszystkich niedobrych rzeczach rozpisywałaby nie tylko gazety polskie, ale również – a może przede wszystkim – niemieckie. I nie mam tu na myśli niemieckich gazet dla Polaków, wychodzących w naszym kraju (większość polskiego rynku prasy jest wszak opanowana przez kapitał niemiecki), ale niemieckie gazety dla Niemców, wychodzące w RFN. Prasa za Odrą jest bowiem od pewnego czasu szczególnie wyczulona na to, co dzieje się w Polsce i podnosi niezwykły klangor, ilekroć przedstawiciele obecnego rządu zrobią, albo powiedzą coś, co nie jest zgodne z niemieckim interesem państwowym. Warto bowiem zwrócić uwagę na to, że Niemcy najwyraźniej postanowiły bawić się z Polską w dobrego i złego policjanta. Dobrym są niemieccy politycy, wypowiadający się o nas w sposób co do zasady umiarkowany, a złym – media, bezpardonowo atakujące obecną ekipę rządzącą.

Póki co jednak wybuch histerii nam nie grozi, bo zawarte w tytule zdanie wprawdzie padło, ale nie była w nim mowa o Polsce, tylko o Turcji. Wypowiedział je zresztą nie byle kto, bo sam „prezydent Europy” Donald Tusk. O tym, że nikt nie  ma prawa mówić Turcji, jak ma się zachować przewodniczący Tusk mówił w czasie wizyty w tym kraju, gdzie był obecny w towarzystwie pani kanclerz Angeli Merkel. Zresztą, jak się ogląda ich wspólne zdjęcia, to człowiek odnosi wrażenie, że oto ciężko pracująca włókniarka z NRD pojechała nad Bosfor na wczasy ufundowane przez fundusz zakładowy i zabrała tam ze sobą swojego dosyć już wyrośniętego (żeby nie powiedzieć - przerośniętego) syna, którego nie wiedzieć czemu przebrała w garnitur, mimo że bardziej pasowałby mu krótkie spodenki, czapka z daszkiem i cukrowa wata w jednej, a kolorowy balonik w drugiej ręce.  Taki strój byłby na miejscu tym bardziej, że Tusk reprezentował w Turcji Unię Europejską, a jej polityki ws. imigrantów nie sposób określić inaczej, niż „dziecinada”.

Obsypanie Recepa Erdogana złotem wcale nie rozwiązuje problemu „uchodźców” (jaka jest gwarancja, że nie będą oni po cichu podsyłani Europie?), a dodatkowo rodzi kolejny kłopot, jakim będzie zdanie Europy na łaskę i niełaskę prezydenta Turcji. Efekty tego uzależnienia od Ankary są zresztą już widoczne, a poczuł je na własnej skórze pewien niemiecki komik, któremu zachciało się żartować z tureckiego przywódcy. Grozi mu teraz za to więzienie, bo okazało się, że Erdogan najwyraźniej nie ma  poczucia humoru. Tymczasem, zamiast napychać kabzę Turcji, należało raczej przeznaczyć pieniądze na ochronę granic tych krajów Unii, które są najbardziej narażone na napływ imigrantów, czyli w pierwszym rzędzie Grecji i Włoch. Pozwoliłoby to nie tylko skutecznie rozwiązać kryzys, ale przy okazji uchroniłoby Europę od kaprysów Erdogana. Tak właśnie zachowałby się dorosły i odpowiedzialny człowiek, problem jednak w tym, że brukselskie gabinety zostały opanowane przez dzieciaki, poprzebierane dla niepoznaki w garnitury i garsonki. Ci pożali się Boże „dygnitarze” umieją wprawdzie narozrabiać, ale jak przyjdzie się zmierzyć z efektami swoich działań, to potrafią jedynie rozpłakać się, jak włoska komunistka Mogherini, bawiąca się w ministra spraw zagranicznych Unii, i uciec do mamy pod spódnicę. Tyle tylko, że turecki przywódca to nie jest dobra i opiekuńcza matka. Już chyba prędzej wyrachowana i nieczuła macocha.

Tak, czy inaczej, przykład Turcji pokazuje, jak prowadzić skuteczną politykę międzynarodową. Prezydenta Erdogana raczej trudno uznać za wzorcowego demokratę, a mimo to żaden Timmermans, czy inny Verhofstadt nie próbuje go pouczać i stawiać do pionu. I nie chodzi tylko o to, że pewnie skończyłoby się to oskarżeniami o „islamofobię”, ale przede wszystkim o to, że Turcja bez kompleksów konfrontuje się z tymi wszystkimi dygnitarzami i to nie oni ją, ale ona ich stawia do kąta, jak trzeba. W efekcie tańczą oni, jak im Erdogan zagra i na wyścigi deklarują, że „Nikt nie ma prawa pouczać Turcji w sprawie tego, co powinna zrobić”. Proponuję (zwłaszcza polskim politykom) dobrze zapamiętać te słowa Tuska i powtarzać je jak najczęściej, z tym, że zamiast „Turcji” należy mówić – „Polski”.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka