payssauvage payssauvage
4781
BLOG

Sekta trybunalska

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 72

Ajajaj! Panie, Panowie, sytuacja jest poważna! W związku z nieopublikowaniem przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów wyroku Trybunału Konstytucyjnego, pod gmachem kancelarii zgromadził się tłum demonstrantów – w sumie aż dwadzieścia osób, w tym dziesięciu dziennikarzy Gazety Wyborczej –, którzy domagają się natychmiastowej publikacji orzeczenia i koczują tam już od wczoraj. Sytuacja jest dynamiczna, do zgromadzonych dołączają kolejne osoby. Przed chwilą dołączyli Pan Zenobiusz i Pani Marlena. Niestety szybko sobie poszli, bo okazali się to bezdomni, którzy chcieli dostać od manifestantów kilka złotych, albo coś ciepłego do jedzenia. Demonstranci nie dali im wprawdzie pieniędzy (bo by je nieodpowiedzialnie wydali), ani żywności (bo by ją zjedli), ale za to obdarowali ich czymś stokroć cenniejszym, a mianowicie dwoma egzemplarzami konstytucji z osobistym podpisem Andrzeja Rzeplińskiego. O rozwoju sytuacji przed Kancelaria PRM na bieżąco informuje Gazeta Wyborcza, która ma o tyle ułatwione zadanie, że wysłała tam tyle samo dziennikarzy, ilu jest demonstrantów, więc dzięki proporcji 1:1, z każdym może przeprowadzić wywiad i w systemie ciągłym publikować mrożące krew w żyłach relacje.

Manifestacja cieszy się masowym poparciem okolicznej ludności, która wznosi entuzjastyczne okrzyki, np.: „[…]ć z chodnika, wy tępe […]! Blokujecie przejazd, […] złamane!!!” (Niestety niektóre słowa są tak entuzjastyczne, że nie nadają się do druku.) Jednak warszawiacy wspomagają demonstrantów nie tylko dobrym słowem, ale i czynem. Dochodzi do wzruszających sytuacji. Np. pani Hanna G.-W. (zbieżność inicjałów z tytułem pewnej gazety przypadkowa) – pracownica miejskiego ratusza z inklinacjami do prowadzenia bufetu – zaofiarowała się dostarczać zgromadzonym ich ukochaną kawę ze starbunia oraz kanapki, pani Maria Teresa K. przyniosła protestującym dwie paczki donosów, pisanych w PRL przez ich dziadków i ojców (w niektórych wypadkach były to nawet donosy pisane ręką samych uczestników demonstracji), a nieznana z nazwiska staruszka podarowała im nowiutkie futro z karakułów oraz pamiątki po mężu – służbową pałkę oraz hełm z napisem ZOMO. Jednak wróg czuwa, towarzysze! Kaczystowska reakcja zapuściła swoje macki do twierdzy jasnogrodu, skutkiem czego doszło do sytuacji wielce niepokojących – oto jeden z manifestantów, pan Xawery Ż., zakrztusił się kawałkiem sushi. Obecnie trwa intensywne śledztwo dziennikarskie, mające na celu sprawdzenie, czy jedzenie nie zostało podstępnie nasłane przez PiS, a dzięki gorącej linii, jaką demonstranci mają z prezesem Trybunału Konstytucyjnego, wiemy, że pan prezes w czynie społecznym zbada, czy sushi było zgodne z konstytucją i czy nie zawierało domieszki autorytaryzmu.

Z niepotwierdzonych informacji wynika, że już wkrótce do demonstrujących mają dołączyć najwybitniejsze postaci świata polityki, kultury i nauki. Podobno Ryszard Petru przyjedzie na Rubikoniu w towarzystwie „Sześciu Króli”, oraz Kamili Gasiuk-Pihowicz, która jak zwykle wygłosi płomienne przemówienie, które jak zwykle skłoni nas do rozmyślań nad tym, dlaczego niektórzy ludzie mówią szybciej, niż myślą, a czasem mówią tak szybko, że na myślenie w ogóle nie mają już czasu. Mówi się także, że pojawi się pan Daniel Olbrychski, który wyrecytuje „XIII Księgę Pana Tadeusza”, aczkolwiek jego przybycie nie jest jeszcze pewne, bo podobno pan Daniel jest w złym stanie psychofizycznym i czuje się, jakby go wbijali na pal – bardzo boli go głowa, odczuwa nudności oraz suchość w gardle. Planowano też wykład pewnego profesora, specjalisty od prawa konstytucyjnego, zatytułowany „Obowiązek świadczeń alimentacyjnych w świetle Konstytucji RP”, ale podobno Mateusz Kijowski się nie zgodził (mała prośba do pana profesora – następnym razem proszę rozsądniej dobierać tematy prelekcji). A skoro mowa już o Kijowskim, to chyba będzie można również liczyć na młodzieżówkę KOD-u, a w każdym razie na tych jej członków, którzy odebrali emeryturę i nie muszą już czekać na listonosza.

Cóż, nie da się ukryć, że od pewnego czasu (mniej więcej od kilku miesięcy) jesteśmy świadkami bardzo ciekawego zjawiska socjologicznego. Oto na naszych oczach rodzi się nowa quasi-religii, czyli kult Trybunału Konstytucyjnego, wyznawany przez bardzo specyficzną grupę ludzi, którą pozwoliłem sobie określić mianem sekty trybunalskiej. Najwyższym kapłanem nowego kultu jest oczywiście prezes Trybunału, ale wielu wysokich rangą  kapłanów można spotkać w okolicy ulicy Czerskiej w Warszawie. Niestety, trzeba tu stwierdzić, że niektórzy (mam nadzieję, że niżsi rangą) szamani nowej sekty nie przyswoili sobie wielu spośród prawd swej wiary, piszą oni bowiem m. in..: „Premier nie chce opublikować wyroku (nie orzeczenia czy komunikatu, tylko wyroku) Trybunału Konstytucyjnego, ale zdaniem Kornela Morawieckiego, problem jest ‘rozdmuchany’” [pisownia oryginalna], co świadczy o tym, że nie dotarło do nich jeszcze, iż każdy wyrok jest orzeczeniem (ta druga kategoria znaczeniowa jest szersza), więc cytowane zdanie nie ma zbyt wiele sensu. Miejmy jednak nadzieję, że ci jeszcze się podszkolą, poza tym wyznawcy sekty trybunalskiej i tak nie zwrócą uwagi na takie szczegóły, bo sami są jeszcze mniej rozgarnięci, a głównym motorem ich działań jest dźwięk znajomej trąbki, która w stanie wojennym kazała im kopać „ekstremę” po nerach, oczywiście w imię "demokracji" (wtedy jeszcze ludowej).

Najważniejszym elementem doktrynalnym sekty jest statusquoantyzm, względnie takjakbylizm, co przejawia  się m. in. zawołaniem „Ojczyznę dojną, racz nam wrócić Panie”, przy czym słowo „Panie” nie odnosi  się do Boga, ale do pana Junckera, Schulza, Obamy, a właściwie do każdego, kto jest władny sprawić, żeby w Polsce znowu „było tak, jak było”, czyli żeby powrócił resortowy raj utracony. Póki co, dla sekty trybunalskiej rzeczywistość jest daleka od rajskiej, bo mamy wszak do czynienia z „sytuacją wręcz rewolucyjną” i „de facto zmianą ustroju”. Tak przynajmniej stwierdził jeden z byłych prezesów TK, prywatnie syn tajnego współpracownika Informacji Wojskowej (jednej z poprzedniczek WSI) ps. „Żerań”, później zaś członka PRON i Krajowej Rady Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej, co nawiasem mówiąc, pięknie pokazuje skąd temu całemu Trybunałowi wyrastają nogi. Patrząc na to wszystko myślę sobie czasem tak: a może zebrać tych wszystkich sekciarzy do kupy, wydzierżawić im jakiś kawałek Polski – nie wiem, Mierzeję Wiślaną, Bagna Biebrzańskie, albo Dolinę Rospudy – i niech tam oddają się swoim zabobonom do woli, bez szkody dla państwa i narodu. Średnia wieku wyznawców sekty trybunalskiej jest taka, że ich dokazywanie i tak długo nie potrwa, a wtedy tereny te spokojnie powrócą do macierzy. Może to jest jakieś rozwiązanie?  

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka