payssauvage payssauvage
10783
BLOG

Wypadek Prezydenta Dudy - drugie poważne ostrzeżenie?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 189

Wiadomość o „wypadku”, jakiemu uległ wczoraj samochód, którym podróżował prezydent Andrzej Duda natychmiast przypomniała mi wiadomość, która obiegła media jakieś 3 tygodnie temu. W gazetach (najpierw w dzienniku „Rzeczpospolita”) i na portalach internetowych ukazały się informacje o tym, że „prezydent jest słabo chroniony”, na dowód czego podano, że „w styczniu doszło do dwóch incydentów, mogących zagrozić bezpieczeństwu Andrzeja Dudy.” Nie wiadomo dokładnie od kogo wyszła tam informacja (podobno od jakichś anonimowych borowców, którzy żalili się, że „nie są w stanie należcie zadbać o bezpieczeństwo prezydenta”), ale rewelacje dziennika zdementował szef Biura Ochrony Rządu. I oto nie minął nawet miesiąc jak doszło do wspomnianego „wypadku”, które to słowa specjalnie umieszczam w cudzysłowie, bo nie chce nie się wierzyć w to, że opona w prezydenckiej limuzynie pęka, ot tak sobie, zwłaszcza, jeżeli jest to specjalnie skonstruowana opona kompozytowa. Pytanie czy i jak te dwa zdarzenia się łączą. Wg mnie nie można takiego związku wykluczyć i możliwe, że z jednej strony ktoś próbuje nas przygotować na to, że „prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”, a z drugiej tym „wypadkiem” daje drugie poważne ostrzeżenie polskim władzom (pierwszym byłyby w takim układzie informacje prasowe, o których wspomniałem wyżej).

W takim przekonaniu utwierdza mnie m. in. wywiad, jakiego portalowi Kultura Liberalna udzielił nie tak dawno Timothy Garton Ash (brytyjski historyk i lewicowy publicysta), a  który przeszedł bez echa, bo nad Polska rozszalała się akurat „afera teczkowa” z TW Bolkiem w roli głównej. Otóż w tym wywiadzie Ash powiedział ni mniej, ni więcej tylko, że za sześć miesięcy, góra za rok, zmiany instytucjonalne w Polsce zajdą tak daleko, że nie będzie ich można odwrócić. Wówczas państwa zachodnie (Niemcy, Francja, kraje Beneluxu) machną ręką na Polskę i zaczną we własnym zakresie zacieśniać więzy integracji europejskiej, co oznaczać będzie również i to, że Europa Zachodnią, nolens volens, będzie musiała pogodzić się z Polska w nowym kształcie, nadanym jej przez reformy PiS i zacznie jakoś układać sobie z nami stosunki. Timothy Garton Ash obraca sie w sferach rządzących Unią Europejską, więc już choćby z tego powodu coś tam musi wiedzieć, ale podejrzewam, że i bez jego rewelacji dotychczasowi władcy Polski muszą sobie zdawać sprawę z tego, iż czas działa na ich niekorzyść – że najdalej za rok znajdą się na oucie i nikt się za nimi nie ujmie. Wywiad z Ashem mógł tylko utwierdzić ich w tym mniemaniu. Czy w związku z tym jakieś siły w kraju wrogie PiS-owi zaczęły przygotowania do wysadzenia obecnego układu w powietrze, poprzez wyeliminowanie czołowych polityków partii rządzącej? Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że nie można takiego scenariusza wykluczyć, tak jak nie można wykluczyć że w najbliższym czasie spotka nas więcej incydentów typu „pęknięta” opona. Najważniejsze w chwili obecnej wydaje się dogłębne zbadanie całej sprawy, pociągnięcie winnych do odpowiedzialności (nie może być tak, że znowu usłyszymy „Polacy nic się nie stało") i wzmocnienie ochrony najważniejszych osób w państwie.

Osobną kwestią jest reakcja tzw. obrońców demokracji na wypadek prezydenckiej limuzyny, reakcja, która pokazuje, że Jarosław Kaczyński, mówiąc o „gorszym sorcie Polaków”, sformułował swoją opinię chyba nazbyt łagodnie. Nawiasem mówiąc, trzej więźniowie z Sosnowca, którzy poczuli się urażeni takim sformułowaniem, pozwali prezesa PiS i domagają się od Niego przeprosin oraz zapłaty 60 tys. zł na cele charytatywne (nie, to nie żart, ale jak najbardziej „fakt autentyczny”). Od razu powiem, że wcale im się nie dziwię – od dawno przecież wiadomo,  że ludzie są zamykani w zakładach karnych wyłącznie „za niewinność”, więc gdzież szukać wzorców do naśladowania i ludzi bez skazy, jeżeli nie tam? A wracając do mojej wyjściowej tezy – prezes Prawa i Sprawiedliwości chyba niepotrzebnie swoimi słowami dowartościował pewnych ludzi, nazywając ich wprawdzie gorszym sortem, ale jednak – Polaków. Ja bym to ujął inaczej – to nawet nie jest gorszy sort, to jest po prostu patologia i margines, którego właściwe miejsce nierzadko znajduje się tam, skąd trzej wyżej wymienieni powodowie nadali swoje pismo procesowe.

Jeżeli ktoś uważa, że słowa „patologia” i „margines” to za mocne określenia, to niech poczyta komentarze pożal się Boże „obrońców demokracji”, pisane w reakcji na wypadek prezydenta, wśród których nie zabrakło najbardziej obrzydliwych sformułowań, z życzeniami „śmierci w męczarniach” włącznie. Wprawdzie komentarze bardzo szybko skasowano, ale od czego są zrzuty ekranu? (W Internecie nic nie ginie…) I bardzo uprzejmie proszę, aby nie wyjeżdżać mi tu z męczeństwem Bronisława Komorowskiego, bo to jest typowa metoda stosowana przez „elity” III RP – obrzucić błotem, a jak obrzucany nie wytrzyma i się odszczeknie, podnosić lament, że samemu padło się ofiarą ataku i pozować na uciśnioną cnotę. Chronologia zdarzeń jest bowiem taka, że najpierw rozpętano przemysł pogardy wobec śp. Lecha Kaczyńskiego (tutaj warto przypomnieć, że ojcem chrzestnym „przemysłu pogardy” jest nie kto inny, jak poseł ziemi bytomskiej, który już na pocz. lat 90. zarzucał swoim przeciwnikom „jaskiniowy antykomunizm”), a gdyby wokół Bronisława Komorowskiego nie unosił duszny zapach l’eau de WSI, gdyby Komorowski nie brał udziału w nagonce na swego poprzednika, a potem godnie sprawował urząd, to nikt by się go nie czepiał.

Ktoś może zapyta skąd biorą się tacy pozbawieni elementarnej wrażliwości ludzie wypisujący podobne rzeczy. Tutaj znowu musimy wrócić do instytucji zakładu karnego, a konkretnie do faktu, że we wrześniu 1939 roku, w związku z katastrofą państwa polskiego, powypuszczano z więzień całą masę przestępców, którzy najpierw zajmowali się bandytyzmem, a potem poszli na służbę do Sowietów. Tam, torturując członków polskiego podziemia niepodległościowego w katowniach UB, dochrapali się stopni oficerskich, bo wiadomo, że „nie matura, lecz chęć szczera…” itd. Ich resortowe dzieci, a potem wnuki poszły na studia, dorobiły się stopni naukowych i tytułów, część „sprawdziła się w biznesie”, a inni znowu znaleźli się w mediach i w ten sposób powstała „elita”, którą następnie III RP odziedziczyła po PRL. To właśnie ci ludzie (do spółki ze zbastardyzownymi przedstawicielami elity przedwojennej) tumanią nieszczęsnych głupców, sącząc im do głowy jaki ten PiS zły, jak „Konstytucję łamie”, „ośmiesza Polskę za granicą” i w ogóle, a ci drudzy, jak to głupcy, święcie wierzą, że za oknami mają rozszalały totalitaryzm i niemal Niemcy hitlerowskie. Ten intelektualny szlam, który oblepia i zamula mózgi ludzi czepiących całą wiedzę o świecie z meinstrimowych mediów skutkuje potem życzeniami „śmierci w męczarniach”. A niby czym innym ma skutkować, skoro znany redaktor sili się na żarty o pancernej brzozie, znana redaktorka, która w czasie kampanii przed wyborami prezydenckimi przeprowadziła napastliwy wywiad z Andrzejem Dudą, deklaruje, że jakby co, to jej obecność na autostradzie A4 „jest przypadkowa”, a minister od zegarków za dziesięć średnich krajowych „przeprasza za autostradę”. Ci ludzie, sami siebie uważający za elitę „tego kraju”, to już nawet nie jest „gorszy sort Polaków”, ale sowieccy janczarowie, którzy nie mają nic wspólnego z narodem polskim – margines, który w końcu powinien przestać robić w Polsce za główny nurt.

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka