payssauvage payssauvage
5726
BLOG

Awantura na wystawie z udziałem córki gen. Andersa (prof. Zollowi pod rozwagę)

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 103

Pewnie wszyscy pamiętają legendarna akcję „Zabierz babci dowód”, którą jacyś jajcarze (najpewniej młodzieżówka PO) zorganizowali przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r.  Zabranie babci dowodu miało być nie tylko czynem heroicznym, ale i patriotycznym, bo celem tego działania było „uratowanie kraju”. Rzecz w tym, że owa straszliwa „babcia” wyposażona w broń masowego rażenia w postaci dowodu gotowa była pójść do lokalu wyborczego, pobrać kartę do głosowania i oddać głos na PiS, co miało sprowadzić na nasz kraj siedem plag egipskich i potop w jednym. Nawisem mówiąc – choć nie lubię PSL-u, to muszę im oddać, że całkiem zgrabnie wykorzystali fakt, że hasło stało się głośne i nakręcili własny klip, w którym babcia mówi do wnuczka, który próbuje jej zwędzić ten cały dowód: „Wnusiu, nie rób tego, przecież wiesz, że zagłosuje na PSL”. No i wnusio, cały rozpromieniony, zostawia staruszce dokument tożsamości, bo wie, że może już spokojnie przygotowywać się do objęcia posady w jakiejś Agencji Rynku Rolnego, czy gdzie tam zawodowi „chłopi” z Wiejskiej usadzają krewnych i znajomych królika.

Rok 2007 był to bowiem czas, kiedy niepodzielnie panowało przekonanie, że na PiS głosują wyłącznie „babcie”, które zima-lato chadzają w moherowych beretach i cała rentę przelewają Rydzykowi (nigdy „Ojcu Rydzykowi”, ani nawet „Tadeuszowi Rydzykowi”), po to by mnich z Torunia miał za co kupować maybachy i… helikoptery. Skretynienie mediów głównego nurtu posunęło bowiem w pewnym momencie tak daleko, że nie wystarczyło im już wmawianie ludziom, że ojciec Rydzyk kolekcjonuje luksusowe samochody i zaczęły insynuować, że ma zamiar kupić sobie śmigłowiec. Swoją drogą, to i tak jeszcze nic, przecież mejnstrim mógł wmawiać, że redemptorysta  planuje kupić prom kosmiczny. Na PO, jak pamiętamy, mieli z kolei głosować mityczni „młodzi, wykształceni z wielkich miast” żywiący się sushi i kawą ze starbunia, a wiedzę o świecie czerpiący z „Gazety Wyborczej” i TVN. (Najambitniejsi paradowali z „Niezbędnikiem inteligenta” nie wypakowanym z folii.)

I oto minęło niecałe dziesięć lat, a „młodzi, wykształceni” straaasznie posunęli się w leciech i sami stali się babciami i dziadkami – jak bowiem inaczej wytłumaczyć taką nadreprezentację ludzi po 60. roku życia na marszach KOD? Obecnie aktualności nabiera hasło „Zabierz babci znaczek KOD-u”, bowiem przypięcie sobie tego znaczka osobliwie zwiększa w starszych ludziach agresję i chęć do awantur. Właśnie starsze osoby, z których część miała plakietki Komitetu Obrony Demokracji, zakłóciły wystawę poświęconą armii generała Andersa, otwartą dziś  w Suwałkach. W otwarciu wzięła udział córka generała – Maria Anders, która startuje w wyborach uzupełniających do Senatu z ramienia PiS z okręgu podlaskiego; obecny był też minister Mariusz Błaszczak. Wystąpienie Marii Anders w pewnym momencie przerwały okrzyki zarzucające jej, że urządza „wiec wyborczy”. Wprawdzie trudno sobie wyobrazić bardziej odpowiednią osobę do otwarcia wystawy o armii Andersa, niż córka samego generała, no, ale widocznie zwolennicy KOD uważają inaczej.

Kiedy oglądałem nagranie z tego zdarzenia, to szczególne wrażenie zrobił na mnie pewien starszy pan, niezwykle roztrzęsiony, który krzyczał: „Tak dla uroczystości muzealnych, nie dla wiecu w tym miejscu. (…) To jest bezprawie, co wy robicie, to jest łamanie  prawa.” Pierwsze skojarzenie, jakie miałem na widok tego dżentelmena, to inny dżentelmen – Jan Suchorzewski. Pewnie wszyscy pamiętają o kogo chodzi, ale dla porządku przypomnę. Suchorzewski był to poseł na Sejm Czteroletni, który zagroził, że jeżeli Konstytucja 3 Maja zostanie uchwalona, to on zabije własnego sześcioletniego syna, aby dziecko nie żyło „w niewoli, jaką daje konstytucja”, na co biskup kamieniecki Adam Stanisław Krasiński miał rzec w przypływie gniewu: „Ogolić łeb wariatowi i odesłać do czubków!”

Pytanie skąd się biorą tacy ludzie, jak dżentelmen na filmie z Suwałk. Otóż moim zdaniem, niemałą zasługę w ich produkowaniu mają autorytety, np. takie jak pan profesor Andrzej Zoll. Profesor Zoll był dzisiaj gościem Jacka Żakowskiego w TOK Fm, gdzie przekonywał, że w naszym kraju obowiązuje „jednoosobowa dyktatura pana Kaczyńskiego” i że to są „lata 30. w Niemczech, kiedy właśnie wprowadzono za Carlem Schmittem decyzjonizm, tzn. obowiązuje nie norma abstrakcyjna generalna, ale decyzja tego, który ma władzę.” Krótko mówiąc, za oknami mamy Niemcy hitlerowskie. Andrzej Zoll od dawna nie jest dla mnie żadnym autorytetem, ale są niestety ludzie, którzy przywiązują wagę do „mądrości”, które pan profesor wygłasza. Jeżeli takie osoby usłyszą, że żyją w państwie totalitarnym, to zaczynają w to wierzyć, stąd potem takie histeryczne reakcje, jak tego pana z Suwałek i towarzyszących mu osób. Dlatego mam serdeczną prośbę do wszystkich „autorytetów moralnych”: Drodzy Państwo, ważcie słowa i nie plećcie, co Wam ślina na język przyniesie, bo w naszym kraju niestety są ludzie, którzy Was słuchają i przywiązują wagę do tego, co mówicie. To się nazywa odpowiedzialność – słowo nie tak mądrze brzmiące, jak „decyzjonizm”, ale za to ważniejsze.

 

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka