payssauvage payssauvage
502
BLOG

W tym szaleństwie jest meKODa?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 14

W jednym z ostatnich felietonów Rafał Ziemkiewicz nie mógł się nadziwić głupocie lewicowo-liberalnych elit III RP, które zamiast stopniować swoje ataki na rząd PiS, już na początku wytoczyły najcięższe kolubryny, by walić z nich do konserwatystów, którzy w listopadzie zeszłego roku objęli rządy w naszym kraju. Początki tego ataku miały zresztą miejsce jeszcze przed wyborczym triumfem Prawa i Sprawiedliwości i ukonstytuowaniem się nowej Rady Ministrów, a datują się one na maj 2015 r., to znaczy wygraną Andrzeja Dudy, który w świetnym stylu posłał gajowego spod żyrandola wprost do budy (ruskiej). Już wówczas media głównego nurtu zaczęły ujadać na nową głowę państwa i obóz polityczny, z którego się wywodzi, a był to dopiero niewinny początek, którego zwieńczeniem stało się widowisko pt. debata w Parlamencie Europejskim na temat praworządności w Polsce.

Nawiasem mówiąc, cała ta debata była żenująca i to na kilku poziomach. Po pierwsze, przypominała ona dyskusję na temat „Kamasutry”, odbywającą się w Klubie Impotentów. Jeżeli kogoś razi to porównanie, to niech sobie przypomni jakie właściwie kompetencje ma ten cały parlament, będący wszak tylko i wyłącznie rodzajem demokratycznego (bo w odróżnieniu od innych instytucji UE pochodzącego z wyborów powszechnych) kwiatka do biurokratycznego kożucha. Parlament nie ma przecież żadnej realnej władzy i istnieje jedynie po to, by można było tam sobie w miarę bezkarnie („w miarę”, bo capo Schulz czuwa) pohałasować i w ten sposób wytworzyć w Europejczykach przekonanie, że oligarchiczne w swej istocie gremia kierownicze Unii Europejskiej, to samo jądro ludowładztwa i nie można tam splunąć, by nie trafić w jakiegoś demokratę. Po drugie, sama procedura w ramach której odbywała się ta „debata” jest wedle części specjalistów niezgodna z prawem, a nawet gdyby była z prawem zgodna, to mechanizm kontroli praworządności można uruchomić gdy łamanie prawa w ogóle ma miejsce (no przykro mi bardzo, ale uchwalanie ustaw które nie podobają się Berlinowi czy Brukseli nie jest jeszcze niezgodne z prawem), a dodatkowo – naruszenia prawa muszą mieć miejsce systematycznie. No i wreszcie po trzecie – jeżeli w sytuacji, gdy Europę zalewa fala islamskich imigrantów, którzy gwałcą i okradają kobiety na ulicach europejskich miast, brukselscy biurokraci nie mają większych problemów, niż demokracja w Polsce, to znaczy, że w porównaniu z tymi ludźmi Stefan Niesiołowski jest okazem zdrowia psychicznego.

Wracam jednakowoż do naszych baranów (à nos moutons), czyli michnikowszczyzny. Otóż, z punktu widzenia dotychczasowych właścicieli postpeerelu bardziej racjonalne wydawałoby się danie nowemu rządowi przynajmniej owych zwyczajowych stu dni spokoju. Nie tylko można by to przedstawiać, jako gest dobrej woli, ale dodatkowo platformersko-nowoczesna opozycja mogłaby zyskany w ten sposób czas wykorzystać, ot choćby na otrząśnięcie się po klęsce, przegrupowanie i konsolidację własnych sił itp. Tymczasem „ludzie na pewnym poziomie” – bo poziom rynsztoka to w końcu też jakiś poziom – zaczęli z miejsca drzeć szaty (oraz otwory gębowe) nad łamaniem demokracji, wyciągnęli z norek cuchnące naftaliną futra i na sobotnich spacerach zaczęli podrygiwać razem z Giertychem, bo „kto nie skacze, ten za PiS-em”. Nie sposób przy tym nie zauważyć, że Trybunał Konstytucyjny, który umieszczono na sztandarach, jako symbol wolności demokratycznych, deptanych rzekomo przez PiS, tylko dlatego się na tych sztandarach znalazł, bo wskutek koincydencji czasowej (mająca właśnie miejsce zmiana ustawy o TK) akurat był pod ręką. Równie dobrze na kodziarskich szturmówkach mogło znaleźć się cokolwiek – broda Frasyniuka, sweter Kononowicza, albo gumowe łapcie, w których Michnik przylazł kiedyś do Pałacu Prezydenckiego – wystarczyłoby, żeby Jarosław Kaczyński, albo nawet szeregowy polityk PiS wypowiedział się krytycznie o tych przedmiotach.

Na pierwszy rzut oka zachowanie michnikowszczyzny to rzeczywiście przykład porażającej głupoty, bo jak się straszy wilkiem, którego nie ma, to raz, czy dwa ludzie się nabiorą, ale za kolejnym razem wzruszą ramionami, a wilk (jak to on) właśnie wtedy przyjdzie i konfabulantów faktycznie zeżre. Z drugiej strony, jeżeli wyjdziemy z założenia, że ludzie postępują racjonalnie (które to założenie, zwłaszcza w odniesieniu do lewicowo-liberalnych elit, niekoniecznie musi się okazać prawdziwe), to wypada się zastanowić, jaka kalkulacja stoi za rozpętaniem tej całej histerii. Bardzo możliwe, iż elity III RP faktycznie uwierzyły w to, że obywatele mają mózgi do tego stopnia wyprane, że wystarczy im powiedzieć w Wiadomościach/Informacjach/Faktach, że demokracja w niebezpieczeństwie, a wówczas zlecą się na manifestację, jak muchy do miodu. A jak na dodatek Dąbrowa puści im parę parę razy „Mazurek Dąbrowskiego” na zmianę z „Odą do radości” (były szef programu I PR mógł jeszcze poprawić piosenką „Das Lied der Deutschen”, ale jak zwykle zabrakło mu pomyślunku), to już w ogóle od demonstrantów nie można się będzie opędzić.

Oczywiście nie można tego wykluczyć, ale jest też inne wytłumaczenie. Takie mianowicie, iż organizatorzy przedsięwzięcia pt. KOD liczą na to, że wciągnięcie w tę całą paranoję jak największej liczby ludzi stworzy w miarę liczną bazę społeczną dla michnikowszczyzny – rodzaj przetrwalnika, złożonego z postkomunistycznej sklerozy i ogłupiałej leminżerii, który elity III RP dowiezie do lepszych czasów (ktoś tę gazetę musi przecież kupować), a za cztery lata da Nowoczesnej Platformie Ryszarda Petru zwycięstwo w wyborach. Patrząc z tego punktu widzenia – im bardziej histeryczne i absurdalne oskarżenia pod adresem PiS, tym lepiej, bo tym trudniej będzie się wyplątać z tej całej chryi tym, którzy dali się nabrać „obrońcom demokracji”. Po prostu – nikt nie lubi przyznać się przed samym sobą do głupoty i naiwności i im bardziej w Polsce będzie normalnie, tym bardziej szeregowi KODziarze (bo przecież szefostwo doskonale wie, o co chodzi) będą przekonywać, że szaleje u nas najdzikszy totalitaryzm. Jeżeli to ostatnie wytłumaczenie byłoby prawdziwe, to postępowanie elit III RP wcale nie jest takie głupie, jak prezentuje się na pozór. Inna sprawa, czy rachuby, które legły u jego podstaw są słuszne.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka