payssauvage payssauvage
479
BLOG

Wiedeń v. 2.0, czyli czy Turcja podbije Europę?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 7

Na początku XVII wieku Axel Oxenstierna napisał w liście do syna, że „świat rządzony jest małą mądrością”(nawiasem mówiąc, kanclerz Królestwa Szwecji pisał to o naszym Zygmuncie Trzecim) i od tego czasu nic się nie zmieniło. Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości, czy może rzeczywiście jest aż tak źle, to mam świeży dowód w postaci niedawnego wywiadu, jakiego „Polsce The Times” udzielił Andrzej Olechowski, swego czasu minister finansów, który potem równie dobrze odnalazł się na stanowisku szefa dyplomacji (człowiek renesansu, po prostu).

Olechowski nie tylko ma dwa metry wzrostu, a z twarzy podobny jest do de Gaulle’a, ale też biega za „autorytet moralny”, nawiasem mówiąc, zupełnie nie wiadomo dlaczego. Wprawdzie, jak wspomniałem, pełnił on swego czasu funkcje ministerialne, ale to było tak dawno, że nawet najstarsi Innuici tego nie pamiętają. Zresztą, takich „byłych” (ja, jako były…”) mamy na pęczki, a jakoś nie mądrzą się oni w mediach z taką częstotliwością, jak nasz milusiński, więc to chyba nie w tym rzecz. Czyżby to chodziło o uczestnictwo pana Andrzeja w posiedzeniach Klubu Bilderberg? Albo o jego współpracę z SB? (Oficerem prowadzonym Olechowskiego był Gromosław Czempiński, który potem ekscytował pana Andrzeja – nie twierdzę, że „kopią w słabiznę”; nie było mnie przy tym – do zakładania Platformy Obywatelskiej). Zresztą, mniejsza już o zagadkowe przyczyny tego stanu rzeczy, dość, że pan Olechowski często bywa zapraszany do różnych mediów, które stręczą nam go, jako wybitnego męża stanu, a on, w zamian – z wysokości cokołu, na którym sadzają do różni redaktorzy – sączy nam do głowy głupoty i banały, pozujące na perły mądrości.

Wśród tych rzekomych pereł są np. opinie, które mogliśmy przeczytać we wspomnianym wywiadzie. Jedną z nich przytoczę tutaj in extenso, bo „nie jest światło, by pod korcem stało” (uwaga! proszę się przygotować na umysłową jazdę bez trzymanki) : „Pani powie tak: Cóż to szkodzi, że do władzy dojdzie PiS, z, na przykład, Kukizem. Najwyżej trzeba będzie potem po nich posprzątać i wrócimy na ścieżkę modernizacji, europeizacji i wzrostu. Ale proszę popatrzeć na przykład na Turcję i Węgry. Tam, po dojściu do władzy środowisk podobnych do naszego PiS, stały się rzeczy, które wydawały się niemożliwe. Kto sądził, że w XXI wieku Turcy będą chcieli wracać do tradycji osmańskiej? Kto mógł przypuszczać, że Węgrzy będą chcieli cyzelować swoją szczegółowość, pogłębić kompleks niezrozumienia w Europie? A jednak tak robią.”

Uwielbiam tę politycznie poprawną nowomowę, te całe „modernizacje” i „europeizacje”, odmienianie przez wszystkie przypadki – przynajmniej się człowiek pośmieje. A cóż cenić w dzisiejszych, zepsutych czasach, jeżeli nie good, old fun, czyli odrobinę bezpretensjonalnej rozrywki. Jeżeli chodzi o rytualne pohukiwania na PiS, to wrażenie mogą one robić już chyba tylko na mentalnych dzieciach Stefana Niesiołowskiego i Jadwigi Zagoździny (to ta pani, co Beatę Szydło nazwała „konkurencją dla rumuńskich tirówek”) i gdyby tylko do tego ograniczyły się wynurzenia Olechowskiego, to oczywiście nie miałbym siły, ani sumienia, by zadręczać nimi Czytelników. Ale mnie zaintrygowała ta Turcja. Wszyscy podniecają się Grecją (ja sam też nie jestem bez winy, bo popełniłem tekst na ten temat, ale wyłącznie dlatego, że ktoś tam nazwał Greków „narodem zdemoralizowanym”, a mnie denerwują takie łatki, bo aż nadto pobrzmiewają mi kiszoną kapustą, bratwurstami i Oktoberfestem), a tymczasem obok, jak gdyby nigdy nic, leży sobie wielki, zamieszkany przez siedemdziesiąt milionów ludzi, kraj, z jedną z 20 najsilniejszych gospodarek na świecie i najpotężniejszą armią lądową w Europie (nawiasem mówiąc zbudowaną za amerykańskie pieniądze).

Mamy więc tak istotnego gracza – bardzo ważny element układanki nie tylko bliskowschodniej, ale też europejskiej – no i co? Ano nic. Przychodzi tylko pan Andrzej Olechowski razem ze swoją małą mądrością i wielce się dziwuje, że Turcy wracają do tradycji osmańskiej. (I to, moiściewy, w XXI wieku takie rzeczy. Zgroza!) A, przepraszam bardzo, do jakiej tradycji mają wracać? Marsjańskiej? A może mają udawać, że Turcja powstała w 1922 r., a przedtem była tylko wielka, czarna dziura, zupełnie, jak w głowie Andrzeja Olechowskiego i jemu podobnych „mężów stanu”? Brakuje tylko utyskiwań, że Turcy nie ulepili sobie orła (u nich to powinien być raczej półksiężyc) z niejadalnej czekolady i nie obnosili go ulicach Ankary… Byłaby wtedy „modernizacja” pełną gębą, nieprawdaż?

No dobrze, nie będę się już znęcał nad Olechowskim, który ma po prostu wdrukowany w mózg wyłącznie jeden paradygmat polityki międzynarodowej i wystarczy mu zaświecić żarówkę z napisem „europeizacja”, albo „modernizacja”, a będzie się ślinił, niczym pies Pawłowa; gdy mu zaś tę żarówkę zgasić, to zacznie się kręcić w kółko, w pogoni za własnym ogonem. Takim ludziom już nic nie pomoże i chodzi po prostu o to, by zniknęli oni z polskiego życia publicznego i przestali duraczyć już to prostych konsumentów mediów, już to dziatwę uniwersytecką (Olechowski, prócz tego, że mądrzy się po gazetach, jest również wykładowcą szkół wyższych), która wkracza w mury almae matris z przekonaniem, że oto wyniesie stamtąd pełne naręcza pereł wiedzy, a po paru latach wychodzi na świat kilka razy głupsza, niż weszła. No i oczywiście, broń Boże, żeby tacy ludzie, jak pan Andrzej Olechowski, mieli jakikolwiek wpływ na politykę polskiego państwa. Oni, albo ich wychowankowie. 

Ale wracam do Turcji, która wraca do tradycji osmańskiej, nad czym Olechowski wydziwia, a co mnie nie tylko nie wydaje się niczym dziwnym, ale, przeciwnie, rzeczą całkowicie naturalną. Przecież za czasów świetności dynastii osmańskiej Turcja była potężnym imperium, które terytorialnie rozciągało się na trzech kontynentach i bez kompleksów, jak równy z równym, rywalizowało z największymi potęgami ówczesnego świata, czyli Cesarstwem Niemieckim i papiestwem. Dlaczego miałaby o tym zapomnieć? Bo pan Olechowski stręczy jej „modernizację” i „europeizację”. A co to niby w ogóle znaczy? Skrajny permisywizm, podniesienie dewiacji do rangi normy, plus socjal dla każdego? To jest propozycja dla idiotów, albo wykolejeńców, a nie dla dynamicznego, młodego narodu, za którym stoi tradycja Mehmeda Zdobywcy i Sulejmana Wspaniałego.

Turcja wraca do tradycji osmańskiej, bo lepszej nie ma i nie potrzebuje. Ta tradycja – jej kluczowym elementem jest doktryna imperialna, będąca skutkiem podboju cesarstwa rzymskiego (bizantyńskiego) – symbolizuje wielkość, która niegdyś stała się udziałem tego kraju, a skoro raz się udało, to możliwe, że uda się po raz drugi. Państwo z takim potencjałem ekonomicznym, demograficznym i militarnym jest przecież naturalnym ośrodkiem wokół którego skupiać się mogą siły islamu i tureckie elity o tym wiedzą. Czy wyrzekną się szansy na odrodzenie imperium, bo taki statysta, jak pan Olechowski im to odradza? Czy może raczej powiedzą: „Kochani muzułmanie, chodźcie z nami. Patrzcie, już raz prawie udało nam się podbić Europę, a teraz to już na pewno się uda! No to, co? Pomożecie?” (A muzułmanie na to: „Nie, nie pomożemy, bo taki jeden Olechowski z Polski mówił, że to bez sensu!”)

Wiele osób boi się islamizacji Europy i ja również nie uważam takiej perspektywy za jakieś niedorzeczne brednie „islamofobów” (ach ta nowomowa!). Większość z tych, którzy rozważają taką ewentualność skłania się jednak ku wizji podboju, że tak się wyrażę, per uterum, czyli że po prostu islamskie kobiety narodzą nam tu furę dzieci, a te dzieci, jak dorosną, to nas przegłosują. I koniec. Nawiasem mówiąc, koniec żałosny i po prostu groteskowy, no ale skoro Cesarstwo Zachodniorzymskie mogło przejść na emeryturę (kiedy w 476 r. Odoaker zdetronizował ostatniego cesarza, to jednocześnie wyznaczył mu dożywotnią pensję), to dlaczego Europa nie mogłaby zostać przegłosowana? Niektórzy rozważają też wariant siłowy w postaci zamieszek, w których rej wodzić mogliby np. dżihadyści z Państwa Islamskiego. Osobiście uważam taką wizję za możliwą, a nawet prawdopodobną, ale większe zagrożenie widzę gdzie indziej, a to „gdzie indziej” znajduje się w Azji Mniejszej.

Uważam, że europejskie (w szczególności niemieckie) elity rządzące nie po to wzięły władzę, żeby ją teraz oddać muzułmanom, którzy każą im się modlić pięć razy dziennie i zabronią jedzenia wieprzowiny oraz jeżdżenia na motorowerku do kochanki. Demokracja, demokracją, ale jak ktoś ma się nie dostać do parlamentu, to się nie dostanie (zapytajcie Francuzów z Frontu Narodowego), a nawet jak się dostanie, to nic mu z tego nie przyjdzie. W ostateczności zawiesi się demokrację i wprowadzi surowe prawa stanu wojennego. Zamieszki? „A to nie macie samopałów i paralizatorów u boku?”Mają i je wykorzystają. Poza tym zarówno we Francji, jak w Niemczech widać już pierwsze symptomy narodowego przebudzenia (to całe ISIS tylko ten proces przyspieszy), a jak się narody Europy przebudzą, to żartów nie będzie, z czego europejscy muzułmanie chyba nie do końca zdają sobie sprawę. 

Dlatego właśnie sądzę, że jeżeli Europa ma być islamska, to stanie się to raczej za sprawą Turcji, bo to jest jedyna realna siła, która ma możliwość, żeby opanować stary kontynent (albo przynajmniej jego znaczną część). Ktoś może zapyta – a „Państwo Islamskie”? „Państwo Islamskie” robi dużo szumu i hałasu, ale to jest w gruncie rzeczy zwykła ruchawka (i taka moim zdaniem pozostanie). Gieroje z ISIS są wprawdzie zdolni do ucinania głów bezbronnym ludziom i do gwałcenia kobiet, ale na tym koniec. Poważne państwo mogłoby to całe towarzystwo rozpędzić w kilka miesięcy. Jeżeli tak się w praktyce nie dzieje, to widać, komuś zależy na tym, żeby to całe „Państwo Islamskie” istniało i rozrabiało. Turcja to zawodnik wagi ciężkiej – kraj z dużym potencjałem i poważną doktryną. I nie można wykluczyć, że pewnego dnia postanowi on przyjść z pomocą braciom muzułmanom molestowanym przez tubylców w Niemczech, czy we Francji. Oczywiście armia turecka nie zaatakuje Europy (teraz się nie atakuje, teraz się „wkracza”), jej celem nie będzie podbój (skądże znowu! to będzie „pomoc humanitarna”), wojny też nie powinniśmy się spodziewać (teraz w ogóle wojny wyszły z mody, do której, zamiast nich, weszły „operacje pokojowe”). Ale to wszystko raczej dość marne pocieszenie. Jeżeli Turcja się ruszy, to Europa będzie miała naprawdę duży kłopot.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka