payssauvage payssauvage
4363
BLOG

Umarł Kukiz, umarł, już leży na desce?

payssauvage payssauvage Polityka Obserwuj notkę 68

Coraz więcej ludzi coraz mniej rozumie postępowanie Pawła Kukiza. Wśród tych, dla których zachowanie muzyka stanowi zagadkę, są nie tylko uczeni w piśmie politologowie i wybitni dziennikarze, ale też czynni politycy, np. Janusz Korwin-Mikke. Ten ostatni w czasie wizyty u Moniki Olejnik w Radiu Zet nie tylko nie potrafił dopatrzeć się sensu w zachowaniu byłego lidera zespołu „Piersi”, ale też wieszczył mu rychły zgon polityczny, a w najlepszym wypadku 6 % poparcia. Z kolei Rafał Ziemkiewicz, zagadnięty o Pawła Kukiza przez „Super Express”, daleki był wprawdzie od postrzegania muzyka, jako „sensacji jednego sezonu”, ale stwierdził też, że Kukiz „balansuje nad przepaścią” i jak tak dalej będzie dokazywał, to gotów jeszcze skończyć, jak Janusz Palikot, który też chciał być wszystkim dla wszystkich, a obecnie jest nikim.

Dr Rafał Chwedoruk (również w wywiadzie dla „Superaka”) wystąpił z dość interesującą tezą, zgodnie z którą, Kukiz jakoby „parodiuje politykę”. Punkt widzenia tyleż oryginalny, co, moim zdaniem, nie mający pokrycia w rzeczywistości. Gdyby Paweł Kukiz rzeczywiście „parodiował politykę”, to założyłby sobie jakąś „Polską Partię Przyjaciół Piwa”, albo coś w tym stylu. Nawiasem mówiąc, partia piwoszy została przez wyborców wzięta jak najbardziej serio i swego czasu wprowadziła swoich przedstawicieli do Sejmu. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego – polska polityka jest sama w sobie na tyle groteskowa, że czasem trudno, przynajmniej niektórym, odróżnić polityka od freaka (casus Anny Grodzkiej). Gdyby jeszcze Kukiz wziął się za jej wyśmiewanie (czyli za parodiowanie parodii), to mielibyśmy tutaj taki cyrk na kółkach, że by nas Biedroń do Słupska nie wpuścił (takiemu na przykład cyrkowi „Arena” odmówił pozwolenia na wjazd do miasta).

Aż tak źle chyba jednak nie będzie, w którym to przekonaniu utwierdza mnie sobotnia konwencja programowa Ruchu Kukiza. Dowiedzieliśmy się dzięki niej, że ani Ruchu, ani programu nie ma i nie będzie. Przynajmniej na razie. Co za tym idzie po tej całej konwencji wiemy tyle samo, co i przed nią, czyli – nic. A skoro tak, to każdy z nas tanim kosztem może zostać filozofem – i to nie jakimś tam byle jakim, jak Jan Hartman, albo pani „Magda” Środa, ale myślicielem siłą intelektu równym wielkiemu Sokratesowi – jako że po sobotniej imprezie Kukiza możemy z czystym sumieniem stwierdzić: „Wiem, że nic nie wiem”. Czyż można chcieć czegoś więcej?

Oczywiście, że tak. Można np. domagać się, żeby był zabawnie, co jest o tyle uzasadnione, że przecież dobrą zabawę obiecał nam swego czasu nie byle kto, bo sam Jacek Kuroń. Kuroń, zapytany, czy w III RP „będzie lepiej”, z rozbrajającą szczerością odparł, że „lepiej” to może nie, ale na pewno – śmieszniej. Otóż i to żądanie – żeby było śmieszniej – Paweł Kukiz wypełnia, i to kto wie, czy nie z naddatkiem. Wychodzi bowiem na to, że program Kukiza będzie polegał na … braku programu (do takich wniosków skłaniają wynurzenia pana Pawła na konwencji). Trzeba przyznać, że byłby to istotny wkład do teorii i praktyki życia politycznego, a kto wie, czy nie – przewrót kopernikański. Zresztą, program polegający na braku programu jest rzeczą całkiem logiczną, jeżeli zważyć, że Ruch Kukiza ma być „organizacją bez organizacji” (tak zapewniał Piotr Guział).

„No, dobrze – powie ktoś – to co będzie, skoro nic nie będzie?”Otóż będzie tak – oddajmy głos Pawłowi Kukizowi – „Żadnych programów! Strategia, wskazanie problemu i strategia - osiągnięcie celu. Ale to nie ja będę te strategie tworzył, tylko zespoły eksperckie. (…) Polska jest nasza, wywalczymy JOW, to przed nami będzie odpowiedzialny poseł! Wtedy dostaniecie analizę podstawowych problemów, metodę wyrwania Polski z rąk korporacji… i będzie dobrze!Innymi słowy, sytuacja trochę, jak w „Panu Tadeuszu” – ekspert za stół siędzie, Kukiz z JOWem na czele i jakoś to będzie! To oczywiście bardzo piękna perspektywa, ale jak ktoś ma już gimnazjum (a nie daj Boże – szkołę średnią) za sobą, to wie, że takie wizje to kabaret. Można sobie o nich porozmawiać u cioci na imieninach, zwłaszcza po kilku głębszych („Odbieramy Inflanty i państwa multańskie, / Liczymy owe sumy neapolitańskie”), ale z poważną dyskusją o naprawie państwa ma to niewiele wspólnego.

Z tego całego galimatiasu wyłania się (przynajmniej dla mnie) obraz, paradoksalnie, dość klarowny i składający się z dwóch zasadniczych elementów. Po pierwsze, Paweł Kukiz, to człowiek, którego przerósł jego własny sukces. Nikt, łącznie z muzykiem, nie spodziewał się 20 % w wyborach prezydenckich, ani trzeciego miejsca w sondażach, jakie zajmuje obecnie „Ruch Kukiza”. Obawiam się również, że panu Pawłowi woda sodowa leciutko uderzyła do głowy i chyba zaczął on sobie ciut za dużo wyobrażać na swój temat (potwierdzałyby to relacje Przemysława Wiplera na temat kulisów negocjacji z Kukizem). Po drugie, Kukiz nie ma bladego pojęcia o polityce, ani mechanizmach funkcjonowania państwa. Jego wiedza na ten temat jest mniej więcej taka sama, jak Sędziego Soplicy znajomość arkanów sztuki wojennej („Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń siędzie, / Ja z synowcem na czele i?- Jakoś to będzie!”). Pytanie, czy taki człowiek może długo funkcjonować w życiu publicznym, jako wiodąca figura? Moim zdaniem, nie może.

payssauvage
O mnie payssauvage

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka